Głosy z Nakby

Dzisiaj, kilka dni po 76. rocznicy Nakby (będącej w gruncie rzeczy nie zamkniętym wydarzeniem historycznym, a procesem, który trwa i znacznie przyśpieszył w ostatnich siedmiu miesiącach) również ja pozwolę sobie zaprezentować kilka tekstów źródłowych. Tych, których zabrakło w artykułach „Karty”, celebrujących w ubiegłym roku okrągłą rocznicę powstania Izraela. To nie będą głosy przynoszące „historiozoficzną otuchę”, jak te, które wedle słów jej redaktora naczelnego zaprezentowała „Karta”. To będą głosy z Nakby.


Z zamiarem napisania tego tekstu nosiłam się od roku. Wtedy w moje ręce trafił 115. numer kwartalnika historycznego „Karta” (wiosna 2023). Gdy ów numer się ukazał, Palestyńczycy rozproszeni po całym świecie i ci, którzy trwają w Palestynie: na Zachodnim Brzegu, w Strefie Gazy i na terenie obecnego Izraela, właśnie obchodzili 75. rocznicę Nakby – Katastrofy. Katastrofą była brutalna wojna i przeprowadzona w jej trakcie czystka etniczna, podczas której wypędzeniom towarzyszyły gwałty i masakry. W wyniku tej wojny powstał Izrael, a około 750 tys. rdzennych mieszkańców Palestyny stało się uchodźcami, na zawsze tracąc ziemię, domy i majątek ruchomy, którego nie zabrali ze sobą w czasie ucieczki. Niektórzy pozostawili dobytek, bo liczyli na to, że niepokoje miną i będą mogli wrócić do swoich domów. Większość uciekała w panice, ratując życie, lub była zmuszana do opuszczenia swoich miast i wsi: najpierw przez bojówki syjonistyczne, potem przez armię izraelską, w którą te bojówki się przekształciły. Ci, którym udało się pozostać w swojej ojczyźnie, na terytorium, nad którym odtąd roztoczyło władzę nowe państwo, stali się podobywatelami – do roku 1966 podlegali prawu wojskowemu, a nawet dziś są w wielu sferach dyskryminowani.

Palestyńczycy upamiętniają Nakbę 15 maja – dzień po dacie ogłoszenia deklaracji niepodległości Izraela, którą Dawid Ben Gurion odczytał 14 maja. Izraelczycy świętują narodziny swojego państwa według kalendarza żydowskiego – 5 ijar. Te daty nie zawsze się ze sobą pokrywają. Co oczywiste: nie pokrywa się również izraelska i palestyńska pamięć o tych wydarzeniach. Kwartalnik historyczny „Karta” w swoim 115. numerze przedstawił je tylko z jednej perspektywy, nietrudno zgadnąć, że z izraelskiej. Nakba w nim nie zaistniała. Tematem przewodnim numeru była „Droga do Palestyny/Izraela”. Dwa obszerne artykuły na ten temat prezentowały czytelnikom jako powód do dumy polski wkład w powstanie państwa żydowskiego. Zasłużony skądinąd dla odkrywania XX-wiecznej historii magazyn przyjął na siebie rolę tuby propagandowej Izraela.

Kwartalnik „Karta” publikuje teksty źródłowe, opatrzone komentarzem. Dzisiaj, kilka dni po 76. rocznicy Nakby (która w gruncie rzeczy nie jest zamkniętym wydarzeniem historycznym, a procesem, który trwa i znacznie przyśpieszył w ostatnich siedmiu miesiącach) również ja pozwolę sobie zaprezentować kilka tekstów źródłowych. Tych, których zabrakło w artykułach „Karty”, celebrujących w ubiegłym roku okrągłą rocznicę powstania Izraela. To nie będą głosy przynoszące „historiozoficzną otuchę”, jak te, które wedle słów jej redaktora naczelnego zaprezentowała „Karta”. To będą głosy z Nakby.

Muhammad: Jafa, Tulkarm

Muhammad Hallaj (1932–2017), naukowiec, politolog specjalizujący się w relacjach izraelsko-palestyńskich. Pełnił również funkcje publiczne, uczestnik wielostronnych rozmów pokojowych. W 1948 r. miał 16 lat i był uczniem szkoły średniej w Jafie.

Dla mnie, jako nastolatka, wszystko zaczęło się pewnego ranka późną jesienią 1947 r. Przyszedłem do szkoły Al-Armijja w Jafie. Na ścianie naprzeciwko wejścia była mała tablica, gdzie co rano coś mądrego albo ciekawego wypisywano kredą. Tego dnia, 30 listopada, zobaczyłem tam coś, czego nigdy nie zapomnę. „Wczoraj, 29 listopada 1947 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych zadecydowała o podziale Palestyny i ustanowieniu w niej państwa żydowskiego”. Byłem wstrząśnięty. Co miał znaczyć „podział kraju”? Jak można ustanowić kraj wewnątrz kraju? Dlaczego Narody Zjednoczone to zrobiły? Dlaczego oni tutaj nie przyszli i nie zobaczyli sami, że Palestyna to nasz kraj? Cały ten pomysł był absurdalny i niewiarygodny. […]

Nie jestem pewien, czy ktokolwiek może z pewnością powiedzieć, gdzie i jak to się zaczęło, ale w ciągu kilku dni od decyzji ONZ o podziale, między większością arabską a mniejszością żydowską wybuchły walki. Arabowie urządzali zasadzki i zabijali Żydów i Żydzi urządzali zasadzki i zabijali Arabów. Mieszane arabsko-żydowskie miasta, jak Hajfa i Jafa, stały się miejscami najgorszych okropności. Na przykład w 1948 r. syjoniści wprowadzili do użytku bomby ukryte w samochodzie-pułapce, wysadzając w powietrze ciężarówkę wyładowaną materiałami wybuchowymi ukrytymi pod warstwą pomarańczy, zaparkowaną w biznesowej dzielnicy Jafy. Jedną z ich ulubionych technik było jechanie ciężarówką z dużą prędkością przez miasteczka arabskie, gdy na pace siedzieli strzelcy, podczas jazdy siekący okolicę kulami. Byłem raz świadkiem tego w Jafie. Uczyłem się z kolegą, jak to mieliśmy w zwyczaju, przechadzając się po ulicy przed szkołą. Nagle usłyszeliśmy serie wystrzałów. Rzuciliśmy się na ziemię, gdy przemknął obok nas pojazd, wiozący strzelców celujących w przechodniów. Nic nam się nie stało, ale innym ludziom tak.

Pewnego dnia, kiedy byliśmy w klasie, budynkiem wstrząsnęła potężna eksplozja. Wkrótce usłyszeliśmy syreny karetek jadących do szpitala Dadżani niedaleko szkoły. Potem się dowiedzieliśmy, że bomba eksplodowała przed kawiarnią na naszej ulicy. […] Żydowska ciężarówka przejechała przed nią i ktoś z tyłu wytoczył beczkę pełną materiałów wybuchowych, która eksplodowała tuż przed drzwiami kawiarni. To samo zrobiono w Al-Abbasijji, małym miasteczku niedaleko Jafy, tym razem przed szkołą podstawową. Kiedy wytoczono beczkę z ładunkiem wybuchowym, dzieci bawiły się na podwórzu podczas przerwy. Wiele z nich zostało zabitych i rannych.

Pamiętam wyraźnie, że po ataku na szkołę pomyślałem: pójdę do szpitala w Jafie zobaczyć ciała, żebym to zapamiętał. W szpitalu widziałem ciała co najmniej pół tuzina dzieci, leżące na kamiennych płytach. Nie sądzę, że którekolwiek z nich mogło mieć więcej niż 10 lat.

Rodzina Muhammada zdecydowała się w końcu przenieść do Kalkilji, a on zaczął uczęszczać do szkoły w Tulkarm.

Wkrótce po tym, jak przyjechaliśmy z Jafy, Żydzi wysadzili pociąg pasażerski w pobliżu Tulkarm. Pamiętam, że z kilkoma kolegami poszliśmy do budynku znanego jako bajt al-amwat, „dom zmarłych”. Nie wiem, dlaczego tak go nazywano, ani do czego służył normalnie. Ciała ofiar zamachu czekały tam, aż krewni przyjadą i je zabiorą. Kiedy tam dotarliśmy, zobaczyliśmy tuzin ciał w najstraszniejszym stanie. Prawdę mówiąc, niektóre były tylko stosami oddzielnych części. Inne były spalone tak, że nie dało się ich rozpoznać. W ten sposób „terroryzm” zawitał na Bliskim Wschodzie. Dziś jednak pierwotne ofiary terroryzmu – mieszkańcy Palestyny – są niemal powszechnie postrzegane jako jego wynalazcy1.

Nazmijja: Hajfa, Akka

Nazmijja Al-Kilani (1926–2018), ur. w Safed. W 1948 r. była 22-letnią matką trojga małych dzieci, w tym niemowlęcia.

Mój ojciec nazywał się Muhidżi Al-Din Mahmud Kilani. Moja matka pochodziła z Tyberiady, nazywała się Zahr Al-Abd Rahme. Dom mam cały czas przed oczami, nigdy go nie zapomnę. Dwa piętra, na dole spiżarnia i kuchnia, a na górze pokoje dla gości i do spania. W ogrodzie mieliśmy dwa cyprysy i wszystkie kwiaty, jakie można sobie wyobrazić. Mój ojciec chciał zbudować trzecie piętro, miał już wszystko przygotowane, ale wybuchła wojna i odszedł. Ojciec miał sady cytrusowe i dwa młyny. Był właścicielem, więc nie wykonywał pracy własnymi rękami. Pracowały dla niego trzy rodziny, u niego mieszkały i jadły.

Wygnanie, córko, oznacza wykorzenienie.

Mieliśmy żydowskich sąsiadów. Kobietę nazywano Um Szymon, jej mąż zmarł, a miała dzieci. Tata dał jej miejsce do mieszkania za darmo. I to, co przynosiła ziemia: owoce, bakłażany, ziemniaki i inne warzywa. Mówił ludziom, żeby ze zbiorów dawali trochę Um Szymon, za darmo.

Wyszłam za mąż i przeniosłam się do Hajfy. Kiedy? Przed izraelską okupacją. Cztery lata wcześniej. Mieszkałam w najpiękniejszym miejscu, z widokiem na Hajfę. Z balkonu mogłam oglądać miasto i port.

Przez 10 miesięcy, może przez rok, żyliśmy w sytuacji, kiedy jednego dnia mogliśmy kupić chleb, ale następnego już nie. Z powodu ostrzału. Wynieśliśmy się ze wszystkich pokojów i mieszkaliśmy w kuchni: ja, moje dzieci i mama. Matka nie mieszkała ze mną, ale przyjechała przed urodzeniem mojego syna Issama. Wybuchła wojna i nie mogła wrócić do siebie. Co mogę ci powiedzieć? Trzy, cztery dni siedzieliśmy pod zlewem w kuchni.

Zostałam ranna, kiedy podczas ucieczki przechodziliśmy przez ulicę. Miałam złamaną nogę. Znalazłam drewnianą skrzynkę na warzywa. Rozłożyłam ją na części, przyłożyłam jeden kawałek tu, drugi z drugiej strony. Zdjęłam chustę, którą się okrywałam, i zabandażowałam nogę. Niosłam moją córkę Bdur. Moja matka upadła, straciła całą siłę. Ona niosła maleństwo, Issama, a Anwar szedł na nogach. Przywiązałam go do mojego fartucha i tak szedł. Patrzył na moją nogę i mówił: mama, krew! mama, krew! Mówiłam mu, to nic, synku, nie martw się, aż doszliśmy do portu. Były tam statki i łodzie. Brali dzieci i wrzucali je, część tu, część tu. Dzieci rozdzielane z matkami. Powiedziałam im: chcemy jechać do Akki. Nie chcę jechać do Tyru ani nigdzie do Libanu. Tylko do Akki. Myślałam, że wyjedziemy tylko na krótki czas, a potem wrócimy. Gdzie był twój ojciec? W tamtym momencie już nie wiedziałam. Hagana złapała twojego tatę i młodych, którzy chcieli uciec. Kazali im zbierać martwe ciała. Celowali w nich ze stenów i kazali zbierać ciała.

Wojna przyszła i do Akki. Każdego młodego mężczyznę, którego znaleźli, czy miał broń, czy nie, zabierali w okolice latarni morskiej, rozstrzeliwali i wrzucali do morza. Kiedy ludzie w Akce słyszeli strzały, pakowali swój dobytek i uciekali. Ja i inne dziewczyny zgłosiłyśmy się jako ochotniczki. Gdzie ktoś został ranny, podnosiłyśmy go i zabierały. Wyłamywałyśmy drzwi, kładły rannych na tych drzwiach i tak niosłyśmy ich, po dwie z każdej strony. Mama do mnie mówiła: córko! zabiją cię! Przynosiłyśmy ich do szkoły prowadzonej przez zakonnice, stamtąd byli wysyłani łodzią na leczenie do Libanu. Ponieważ twój tata się wciąż nie pojawiał, bałam się, że pewnie też został ranny albo zabity. Sprawdzałam każdego z rannych, który był zabandażowany, czy to nie on.

Byłam tutaj samotna, nie miałam wujków ani żadnej rodziny. Podczas świąt ubierałam odświętnie Bdur i Anwara, a oni schodzili na ulicę. Widzieli, że ten idzie do stryjka, tamten do wujka. Wracali do domu z płaczem. Mówili do mnie, wszyscy mają wujków i dziadków, a my nie mamy nikogo. Jedna dziewczynka dostała prezent od wujka i od stryjka. Ja przygotowywałam paczuszkę i mówiłam: wasz tata to przysłał. A naprawdę nie wiedzieliśmy, czy żył, czy zginął.

W 1949 r. Nazmijja zwróciła się z prośbą o pomoc w znalezieniu męża przez radiostację w Hajfie, która regularnie nadawała wiadomości od Palestyńczyków poszukujących zaginionych członków rodzin. Mąż Nazmijji został deportowany do Libanu, a stamtąd do Syrii. Przypadkiem usłyszał w radiu audycję z jej komunikatem. Gdy dowiedział się, że żona i dzieci żyją, przekradł się się przez granicę i wrócił do nich. Został aresztowany i był kilkukrotnie więziony, zanim Nazmijji udało się uzyskać dla niego stałe pozwolenie na pobyt z rodziną.

Jakie były losy innych członków rodziny Nazmijji? Jej ojciec został wypędzony do Syrii i zmarł na atak serca kilka tygodni po okupacji Safed. Matka zmarła w 1970 r. w Akce, nie znając losu swoich pozostałych dzieci. W 2000 r. córka Nazmijji, Afnan, pojechała do Syrii szukać krewnych. Odnalazła ich. Rok później Nazmijja pojechała do Syrii spotkać się z bratem i siostrami po raz pierwszy od 1948 r2.

Naima: Tantura

Naima Dib Ali, ur. w 1936 w Dżisr Al-Zarka. W 1946 jej rodzina przeniosła się do Tantury.

Mieszkaliśmy w Tanturze od dwóch lat, kiedy wybuchła wojna. Żołnierze – niektórzy przypłynęli przez morze, inni przyjechali pociągiem – otoczyli wieś i zaczęło się ostrzeliwanie z różnych stron. Mieszkańcy zostali. Gdzie mogli pójść? Nie było żadnej drogi ucieczki. Mężczyźni, w tym moi bracia i mój ojciec, zostali zatrzymani. Kobiety i dzieci zebrano na plaży, młodych mężczyzn rozstrzeliwali na naszych oczach. Strzelali i wrzucali ciała do rowu. Żydzi zmusili nas, żebyśmy po nich deptały. Jeden stał po jednej stronie, a drugi po drugiej, i jeśli któraś nie chciała stawać na ciałach, była bita po nogach.

Mój ojciec miał krewnych w Furejdis, wzięli nas do swojego domu. Moja babcia ze strony mamy dowiedziała się, że poszliśmy do Furejdis. Zabrała nas stamtąd do naszego domu w Dżisr Al-Zarka. Nasze domy były solidne, z kamienia i w dobrym stanie, ale nie mieliśmy żadnych rzeczy, cały nasz dobytek został w Tanturze. Nie zabraliśmy niczego oprócz ubrań, które mieliśmy na sobie. Żydzi nas przeszukiwali, a jeśli przy kimś znaleźli złotą bransoletkę albo obrączkę, albo pieniądze – zabierali. Potem ludzie zaczęli przynosić rzeczy z domów w Tanturze: materace, koce i poduszki. Przywozili je i sprzedawali tutaj w Dżisr Al-Zarka. Kto sprzedawał? Ludzie z wioski i Żydzi z Zamarin. Przyjeżdżali samochodami wypchanymi materacami ludzi z Tantury i sprzedawali w Dżisr Al-Zarka3.

Tantura została zdobyta w nocy 22 maja 1948 r. Żołnierze izraelscy zabili wówczas około 200 mężczyzn ze wsi. Wielu przewieziono do obozów detencyjnych, a kobiety i dzieci wysiedlono. Świat zainteresował się masakrą w Tanturze w 2022 r., gdy opowiedzieli o niej sprawcy w filmie izraelskiego reżysera Alona Schwarza. Świadectwo Naimy Dib Ali zostało zarejestrowane w 2016 r.

Abu Anis: Lidda

Abu Anis Al-Fachuri, ur. w 1938 w Liddzie. Obecnie mieszka w Nablusie.

Słyszeliśmy opowieści o tym, że Żydzi dotarli do Tiry niedaleko Hajfy i Dejr Jasin pod Jerozolimą, i że zabili wielu ludzi. W ten sposób strach rozprzestrzeniał się po kraju i w konsekwencji skłonił ludzi w wielu miastach do ucieczki. Jednak w Liddzie było inaczej, jej mieszkańcy postanowili zostać i stawić opór Żydom. […] Żydzi weszli do Liddy trzy dni przed ramadanem, z czterech stron. Rozbili obóz w Bejt Nabala, który był wcześniej używany przez armię Jordańską, zanim wycofała się do Bodrus. Zamknęli każdą drogę i zaczęli ostrzeliwać miasto z dział moździerzowych. Rozrzucali ulotki wzywające ludzi do poddania się, bo nie ma państw arabskich, które by ich obroniły.

Żydzi zbombardowali targi w Liddzie, Jafie i w innych miejscach, żeby wystraszyć mieszkańców. Nas to nie przeraziło, bo Lidda miała lepsze możliwości obrony niż jakiekolwiek inne miasto i mieliśmy wielu młodych mężczyzn. Byli zorganizowani i pracowali na zmianę, żeby ktoś zawsze był na straży. Lidda miała najwięcej ziem uprawnych w Palestynie. Ludzie uprawiali pszenicę, jęczmień, kukurydzę i sezam. Kiedy ich wypędzono, musieli zostawić swoje plony. […]

Kiedy odeszła armia jordańska, Żydzi zajęli miasto. Każdy wziął broń, jaką miał, żeby odeprzeć napaść. Jednak Żydzi byli zbyt silni i bojownicy musieli wycofać się do jordańskiego posterunku policji. Wielu udało się ukryć w meczecie Dahmasz i w kościele naprzeciwko niego. W meczecie Żydzi dokonali masakry. Wielu ludzi, którzy się tam ukrywali, zostało zastrzelonych.

Następnego dnia Żydzi kazali dzieciom i ludziom powyżej 70 lat odejść z miasta. Mieliśmy iść do Parfelii, wioski niedaleko Liddy, którą okupowali. Potem Żydzi weszli do domów i zabili niektórych mieszkańców. Zatrzymywali ludzi na ulicach i jeśli ktoś miał ładną marynarkę, zegarek, pieniądze albo biżuterię, zabierali to. Zabrali prawie wszystko. Kiedy wyszliśmy z miasta, ludzie szli, jak gdyby maszerowali na demonstracji. Jeśli ktoś miał kozę albo krowę, Żydzi ją zabierali. Jeśli zauważyli wózek ciągnięty przez konia, próbowali go zabrać. Jeśli właściciel się nie zgadzał, zastrzelili konia.

Droga była wyczerpująca, było bardzo gorąco, a my nie mieliśmy wody. Wielu umarło z odwodnienia, martwe ciała leżały przy ścieżce. Mój kuzyn zszedł do starej studni, napełnił dzban, a kiedy wszedł z powrotem na górę, znalazł dziewczynkę, która prawie umierała z pragnienia. „Proszę, daj mi łyk wody”, poprosiła. Dał jej się napić, nawet zanim dał wodę swojej matce. Inny człowiek przysięgał, że rzuciłby się na jaszczurkę, żeby ją zjeść, tak był głodny i spragniony. […]

Przeszliśmy na piechotę całą drogę z Liddy do Nablusu. Wielu ludzi zmarło po drodze. Widziałem martwą kobietę, na jej ciele siedziało dziecko i próbowało ją obudzić. Niektórzy ludzie umarli z pragnienia i głodu, inni zostali po prostu zabici przez Żydów, którzy ich ścigali4.

Aziz: Lidda, Ramallah

Aziz Szehada (1912-1985), prawnik z Jafy. Kiedy sytuacja w mieście zaostrzyła się, wyjechał z rodziną do letniego domu w Ramallah. Jak miało się okazać – na zawsze.

Był bezwietrzny, ciepły wieczór – relacjonował po latach znajomym. – Mogliśmy siedzieć na ganku do późna. Weszliśmy do domu dopiero o jedenastej wieczorem. Dwie godziny później obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłem. To był mój serdeczny przyjaciel doktor Biszara, zabiedzony i umęczony. Nie zdecydował się wyjechać z nami z Jafy, tylko przeprowadził się do Lod [Liddy – przyp. N.P.], żeby dalej służyć pacjentom. Byłem zszokowany, kiedy zobaczyłem go tam tak późno w nocy. Nigdy nie zapomnę, jak wyglądał. Był taki odmieniony, że wydał mi się obcym człowiekiem. Twarz jakby mu się wydłużyła, na jego policzkach widać było pionowe bruzdy. Był blady i nieobecny duchem, wargi miał czarne. Cienkie i spierzchnięte. Najbardziej przykuwały uwagę jego brązowe oczy. Po paru bezsennych nocach miewał czasem worki pod oczami, ale tym razem źrenice doktora jakby patrzyły do środka. Jego oczy zmartwiały, ale nie z braku snu. Były mętne. Odbijały ból, lęk, oszołomienie i pustkę, bezbronną pustkę. Zwykle są ciepłe i serdeczne, a wtedy biła z nich odraza. Nie umiał przekazać grozy tego, co zobaczył.

Byłem strasznie ciekaw, co się stało, ale nie zapytałem o nic, tylko delikatnie zaprowadziłem go na kanapę w salonie. Nic jeszcze nie powiedział, ale ewidentna groza tego, co doświadczył, mnie przeraziła. Kiedy wstaliśmy następnego dnia, okazało się, że tysiące uchodźców, którzy pokonali pieszo całą drogę z Lod i Ramli, napływają teraz do miasta, każdy ze swoją opowieścią o nieszczęściu i trudach wymuszonego marszu z nadbrzeżnych miejscowości do górzystego Ramallah5.

Świadectwa z Nakby zaczerpnęłam z następujących źródeł:
  1. Muhammad Hallaj, Recollections of the Nakba through a Teenager’s Eyes. „Journal of Palestine Studies”, Vol. 38/1 (2008). Przekład Natalia Pitala ↩︎
  2. Rozmowa przeprowadzona przez Raneen Jeries w 2016 r. w Akce, w obecności córek Afnan i Elham.
    Zródło: Zochrot.org. Tłumaczenie z arabskiego na angielski: Ami Asher. Tłumaczenie na jęz. polski z angielskiego: Natalia Pitala ↩︎
  3. Rozmowa przeprowadzona przez Raneen Jeires w 2016 r. Źródło: Zochrot.org. Tłumaczenie z arabskiego na angielski: Umar al-Ghubari i Ami Asher. Tłumaczenie z angielskiego na jęz. polski: Natalia Pitala ↩︎
  4. Ala Abu Dheer, Liam Morgan, Alison Morris, Nakba Eyewitnesses. Narrations of the Palestinian 1948 Catastrophe. Miftah.org. Tłumaczenie Natalia Pitala ↩︎
  5. Wspomnienie Aziza Szehady zaczerpnęłam z książki jego syna: Raja Shehadeh, Obcy w domu. Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012. Przełożyła Anna Sak. ↩︎
Kropla drąży skałę! Twoje zaangażowanie ma znaczenie. Pomóż w promocji tego portalu. Udostępnij proszę:
Natalia Pitala
Natalia Pitala

doktor ekologii, edukuje w kwestii palestyńskiej w mediach społecznościowych. Prowadzi blog "Smutna pomarańcza" i konto na Instagramie @smutna.pomarancza poświęcone literaturze i kinematografii palestyńskiej. Aktualnie pracuje nad książką o ekologicznych aspektach kolonizacji i okupacji Palestyny.

Artykuły: 33
Skip to content