IntifadUJ!
Hasło „globalnej intifady” oznacza działania na rzecz Palestyńczyków, które może podjąć każdy na świecie, niezależnie od miejsca zamieszkania: bojkot towarów i firm izraelskich, udział w demonstracjach, organizowanie wydarzeń kulturalnych, wprowadzanie kwestii palestyńskiej do dyskursu publicznego, edukowanie siebie i swojego otoczenia.
Dezinformacja
Do napisania tego tekstu skłonił mnie artykuł Jakuba Woroncowa, opublikowany przez „Krytykę Polityczną” 12 czerwca pod tytułem „Dezinformacja, teorie spiskowe i romantyzowanie terroryzmu. Dokąd zmierza polski antysyjonizm?”. Podczas lektury narastało we mnie uczucie zdumienia. Najwyraźniej autor, pisząc swoją filipikę skierowaną przeciwko osobom występującym w obronie eksterminowanych właśnie Palestyńczyków, tak bardzo dał się ponieść retorycznemu zapałowi, że stracił kontakt z rzeczywistością. Wybieram taką interpretację, gdyż w przeciwnym razie musiałabym przyjąć, że pan Woroncow celowo manipuluje faktami i przedstawia rzeczywistość w krzywym zwierciadle albo wykazuje się niezrozumieniem współczesnego świata, o które trudno podejrzewać „badacza dziejów najnowszych”. Autor zdaje się przy tym nie zauważać, że sam popełnia grzechy, o które oskarża swoich ideologicznych przeciwników. W tym tekście absurd goni absurd, a fałszywe wnioski wyciągane są na podstawie błędnych przesłanek.
Izrael się broni przed Hamasem?
Celem artykułu Jakuba Woroncowa było zdyskredytowanie propalestyńskiego aktywizmu, w naszym kraju zaledwie się rodzącego w odpowiedzi na brutalność działań Izraela przeciwko ludności Strefy Gazy. Uprzedzając krytykę – to, co robi Izrael, to nie jest operacja przeciwko Hamasowi. Opublikowany również 12 czerwca raport Niezależnej Międzynarodowej Komisji Śledczej ds. Okupowanego Terytorium Palestyńskiego, w tym Wschodniej Jerozolimy, oraz Izraela, ustanowionej przy Radzie Praw Człowieka ONZ, nie pozostawia złudzeń: Izrael stosuje wobec mieszkańców Strefy Gazy karę zbiorową, m.in. instrumentalizując dostawy żywności, wody, paliwa. Mówiąc wprost: Izrael głodzi wszystkich gazańczyków w ramach kary za atak z 7 października i czyny popełnione wówczas przez konkretnych ludzi. Stosuje też wobec nich przymusowe wysiedlenia na masową skalę, a wydawane rozkazy ewakuacji umożliwiają armii dalszą przemoc, również seksualną, do której dochodzi na punktach przesiewowych na trasach ewakuacji. Ta przemoc, upokarzanie i odzieranie z godności Palestynek i Palestyńczyków (mężczyźni i chłopcy są poddawani ich szczególnym formom) jest celowa i co najmniej tolerowana, a być może nakazana przez dowództwo. Jej ofiarami padają poszczególne osoby, ale jest skierowana przeciwko całej populacji. To wszystko wnioski komisji ONZ, szerzej ten raport omawiałam w ubiegłym tygodniu. Ponadto Izrael bezwzględnie stosuje broń powodującą ogromne spustoszenie wśród ludności cywilnej – wśród ofiar jest nieproporcjonalnie dużo kobiet i dzieci. (Stan na 16 czerwca: co najmniej 37,3 tys. zabitych, w tym ponad 15 tys. dzieci; tak, podaję za anglojęzyczną Al Dżazirą, co według Jakuba Woroncowa z miejsca czyni mnie antysemitką; ciekawa jestem, skąd on czerpie podawane przez siebie informacje, bo w jego tekście brakuje źródeł wielu informacji). Działania Izraela – cały czas cytuję Międzynarodową Komisję Śledczą – to zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości, łamanie międzynarodowego prawa humanitarnego i praw człowieka. To przeciwko temu występują propalestyńscy aktywiści, których tak obawia się Jakub Woroncow.
Wyświechtane metody
Próbując zdyskredytować ten ruch, całkowicie oddolny, organiczny, zdecentralizowany, bez liderów, struktur i funduszy, autor sięga po zróżnicowany zestaw metod: od standardowego zrównania antysyjonizmu z antysemityzmem, poprzez personalny atak i demonizowanie jednego z działaczy palestyńskich, straszenie intifadą, islamem i islamskim terroryzmem w połączeniu z powoływaniem się na nieaktualną kartę Hamasu z 1988 r., insynuacje i niedopowiedzenia, przywoływanie Holokaustu, marca ’68, porównania ze skrajną prawicą i antyszczepionkowcami, aż po wieszczenie skażenia młodego pokolenia lewicy „ideologicznym zlepkiem teorii spiskowych, antysemityzmu z elementami antyglobalizmu i resentymentów antyzachodnich”, którego owa młodzież ma się nabawić uczestnicząc w protestach przeciwko ludobójstwu w Gazie. Samo słowo „ludobójstwo” jest w tym kontekście w słowniku Jakuba Woroncowa zakazane, ponieważ „przykrywa” według niego „tragedię rodzin zakładników oraz zamordowanych 7 października”.
Łatwo jest wziąć palestyńską flagę i wymachiwać nią, usprawiedliwiając w ten sposób swoje uprzedzenia i nienawiść wobec Żydów. Rzeczywiście jest to zjawisko spotykane na skrajnej prawicy. Nie delegitymizuje to jednak samej flagi ani nie unieważnia prawa narodu palestyńskiego do samostanowienia. Nie bruka też osób, które z pobudek humanitarnych pod taką samą flagą protestują przeciwko zabijaniu palestyńskich cywilów albo wspierają Palestyńczyków w dążeniu do realizacji ich praw politycznych, których to Izrael bezprawnie ich pozbawia. Woroncow udaje, że tego nie rozumie.
Kraków oczami Jakuba Woroncowa
Przykładem z jednej strony oderwania od rzeczywistości autora tekstu, a z drugiej jego uprzedzeń, jest przedstawienie Krakowa jako „w skali kraju miasta, gdzie zakres działalności miejscowych Palestyńczyków jest największy i cieszy się wsparciem i legitymizacją ze strony lokalnych aktywistów i polityków lewicy”. Parafrazując – Kraków w mackach palestyńskiej ośmiornicy. Dlaczego niby działalność „miejscowych Palestyńczyków” miałaby wymagać legitymizacji? W naszym wolnym i demokratycznym kraju wszyscy obywatele i rezydenci mają wolność stowarzyszania się, niezależnie od swojego pochodzenia, narodowości czy przynależności etnicznej. Widocznie jednak według Jakuba Woroncowa Palestyńczycy stanowią jakąś szczególną grupę, wobec której należy zachować głęboką podejrzliwość, dopóki ktoś jej nie „zalegitymizuje”.
Kraków to również moje miasto, uczestniczyłam w większości protestów, które od października „miejscowi Palestyńczycy” organizowali. Nie po to, żeby kogokolwiek „legitymizować”, tylko żeby wyrazić sprzeciw wobec zabijania. Zazwyczaj uczestników była – w skali ogółu mieszkańców i w porównaniu z protestami odbywającymi się w Warszawie – zaledwie garstka. W tych protestach uczestniczyli również członkowie społeczności żydowskiej, a organizatorzy podkreślali, że przejawy antysemityzmu czy innych uprzedzeń nie będą tolerowane.
IntifadUJ!
Autor nie ujawnił, jaki jest według niego „zakres działalności” tej podejrzanej grupy. Rzeczywiście ostatnio dało się zauważyć pewne ożywienie w krakowskim propalestyńskim aktywizmie, za sprawą grupki studentów UJ, którzy „okupują” (bardzo grzecznie, o ile mi wiadomo, i za zgodą uczelni) parę sal i podwórze budynku przy Grodzkiej 52. Młodzież domaga się jasnego potępienia przez władze uniwersytetu ludobójstwa w Gazie i zerwania współpracy z uczelniami i instytucjami izraelskimi. To wezwanie do bojkotu akademickiego, pokojowej metody nacisku, która już się sprawdziła w walce z południowoafrykańskim apartheidem. „Okupując”, młodzież organizuje wykłady w ramach stworzonego przez siebie „uniwersytetu palestyńskiego”, a także warsztaty artystyczne i spotkania integracyjne, np. wieczerzę szabatową, razem z inicjatywą Cafe Bund („tolerują Żydów z diaspory, jeżeli ci mają światopogląd zbieżny z ich własnym” – grzmi Jakub Woroncow).
Robiąc to wszystko, studenci „intifadUJą”, czyli według Woroncowa stają się niebezpiecznymi radykałami. W tym miejscu autor bardzo się gimnastykuje, żeby połączyć krakowską młodzież, protestującą w duchu różnorodności i solidarności, z niemieckimi neonazistami, którzy rzekomo „przenieśli na grunt europejski” termin „intifada” (nie podaje źródła tej informacji) w 2008 r. „Intifada”, to po arabsku „powstanie”, jak słusznie zauważa Woroncow, myli się jednak, nazywając pierwszą intifadę z lat 1987-93 „zbrojnym powstaniem”. Był to w dużej mierze ruch cywilnych protestów przeciwko okupacji, obejmujący demonstracje, bojkoty, strajki, a „bronią” protestujących, jeśli w ogóle ją mieli, były najczęściej kamienie. To Izrael odpowiedział doktryną „łamania kości” (dosłownego).
A czym jest dzisiaj intifada? Istnieje np. „Elektroniczna Intifada” („The Electronic Intifada”) – propalestyńskie medium internetowe, założone w 2001 r. To przeczy tezie Woroncowa o neonazistach sprowadzających intifadę na Zachód (o ile nie chcemy się ściśle trzymać „gruntu europejskiego”, bo to medium amerykańskie, ale sądzę, że możemy przyjąć, że jest to ta sama strefa obiegu idei). Hasło „globalnej intifady” oznacza działania na rzecz Palestyńczyków, które może podjąć każdy na świecie, niezależnie od miejsca zamieszkania: bojkot towarów i firm izraelskich, udział w demonstracjach, organizowanie wydarzeń kulturalnych, wprowadzanie kwestii palestyńskiej do dyskursu publicznego, edukowanie siebie i swojego otoczenia. Dla osób bardziej radykalnych także akcje bezpośrednie, takie jak blokowanie fabryk izraelskich firm zbrojeniowych. Nie jest to hasło nawołujące do przemocy ani do nienawiści wobec Żydów.
Analiza innych wątków z tekstu Woroncowa ujawni podobne rozbieżności pomiędzy rzeczywistością a jej obrazem prezentowanym przez autora. Inną poruszaną przez niego sprawę, oprotestowanie wystawy Michela Kichki, szczegółowo opisałam w felietonie „Kiszka w MOCAK-u”.
Podzielam zaniepokojenie Jakuba Woroncowa szerzeniem się postaw skrajnych i antysemickich, ale całkowicie nie zgadzam się z nim co do identyfikacji przyczyny tego zjawiska. To nie sprzeciw wobec ludobójstwa rodzi antysemityzm, to samo ludobójstwo w połączeniu z polityką uzurpowania przez rządy Izraela prawa do reprezentowania wszystkich Żydów i obarczania wszystkich Żydów świata swoimi zbrodniami.