Rzecz o kobietach
A przecież akurat teraz należałoby tak wiele wykrzyczeć: że Palestynki są mordowane, gwałcone, porywane, zatrzymywane, okaleczane, odzierane z godności, pozbawiane dzieci, rodziców, całych rodzin, przyjaciół i ukochanych. Są okradane z życia. I w tych nieludzkich warunkach, niewyobrażalnego bólu i straty egzystują. Te w chustach i te bez chust.
Artykuły publikowane w dziale OPINIE wyrażają poglądy ich autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji.
W 1985 r., kiedy Nawal As-Sadawi (jedna z najbardziej znanych arabskich feministek)1 przyjmowała nagrodę, Betty Friedan (równie popularna amerykańska działaczka na rzecz kobiet)2 szepnęła jej do ucha: „Tylko nie wspominaj o Palestynie. To konferencja o kobietach. Nie o polityce”3.
Dziś, w 2024 r. należałoby się zastanowić, czy tak wiele się zmieniło w „zachodniej” retoryce. Odnoszę wrażenie, że przez ostatnie lata feminizm europejski (i amerykański) poświęcał wiele miejsca krajom ogólnie określanym jako kraje arabskie (wielokrotnie wrzucając do jednego worka Iran, Turcję czy Pakistan – ot, jakby jeden kraj mniej czy więcej nie robił różnicy, a już szczególnie kraj niebędący arabskim). Na przestrzeni lat przywykłam do tego, że słowo „arabski” stosuje się zamiennie z „muzułmański”, a islam z kolei jest czynnikiem wyjaśniającym wszystko, co dzieje się w tej części świata. Przyzwyczaiłam się, że na palcach jednej ręki można wymienić autorów świadomych znaczeń używanych pojęć. I wiedzących, że Iran ma niewiele wspólnego z Egiptem. Tak jak Pakistan z Jemenem. Autorów rozumiejących, że mniej znane zjawiska kulturowe niekoniecznie muszą być połączone z islamem (czy w ogóle z wiarą), a mogą być efektem zupełnie innych wypadkowych. A ponieważ przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, przestałam na to zwracać uwagę.
Pomijałam teksty, których głównym tematem był ubiór (tylko kobiet i przedstawiany rzecz jasna jako narzędzie opresji). Starałam się nie czytać tendencyjnych publikacji, których myślą przewodnią było przypisywanie arabskim mężczyznom przemocy (jakby to była ich cecha stała, związana z samym faktem urodzenia się mężczyzną). Ignorowałam reklamowane bestsellery związane ze światem pieniędzy, luksusu i seksu. Szukałam raczej publikacji, które opisywałaby świat nieco bardziej realny (nie wyobrażony), ten przystępny, ten codzienny, rozumiany bardziej jako „proza życia”. Świat, który jest rzeczywistością milionów ludzi. A może miliony światów, bo przecież każda z tych osób przeżywa swoją własną rzeczywistość (i pozwolę sobie założyć, że luksusowe przyjęcia na jachtach czy opresja związana z takim a nie innym rodzajem stroju nie są zjawiskami dominującymi w każdym z tych światów).
Moje rozważania oczywiście są z góry obarczone błędem. Piszę z pozycji Europejki, mieszkającej w dużym mieście, wykształconej, znającej języki, podróżującej po świecie. Popełniam błąd, który sama zarzucam innym osobom tworzącym teksty o podobnej tematyce: czy moje kryteria oceny rzeczywistości będą takie same jak młodej dziewczyny mieszkającej na wsi w Jordanii albo starszej pani z dużego miasta w Maroku?; czy nawet mojej równolatki, tej niewykształconej z małego miasteczka w Jemenie; czy będą jak u Libanki po prestiżowych studiach, przynależącej do elity? Oczywiście, że nie. Szaleństwem byłoby założyć, że perspektywa każdej z nich jest podobna. Że problemy, które mają do rozwiązania, są takie same, że najistotniejsze kwestie w ich życiu będą brzmiały w ten sam sposób. Tylko dlatego, że łączy je fakt bycia kobietą.
Zachodnie feministki niechętnie oddają głos osobom, o których piszą. Rzadko pozwalają sobie na oddanie narracji w ręce opisywanych. Bo narracja to słowo, a o jego sprawczości (czy magicznej funkcji) pisano już od dawna. Być może, gdyby uważniej wsłuchać się w historie kobiet, okazałoby się, że chusta na głowie lub jej brak nie jest najważniejszym tematem. Jest ważnym dla tych, dla których ma ona znaczenie, ale są ważniejsze. Szczególnie dzisiaj nietrudno znaleźć sprawy istotniejsze.
Palestyna. Kobiety w Palestynie. Mężczyźni w Palestynie (celowo wspominam o mężczyznach, bo nie rozumiem, dlaczego mają być pomijani, tym bardziej, że w nieludzkich warunkach współtowarzyszą kobietom). Zachodnie feministki zamilkły. Te, które najgłośniej krzyczały o uciemiężonej kobiecie arabskiej, nagle przestały w ogóle cokolwiek mówić.
A przecież akurat teraz należałoby tak wiele wykrzyczeć: że Palestynki są mordowane, gwałcone, porywane, zatrzymywane, okaleczane, odzierane z godności, pozbawiane dzieci, rodziców, całych rodzin, przyjaciół i ukochanych. Są okradane z życia. I w tych nieludzkich warunkach, niewyobrażalnego bólu i straty egzystują. Wszystkie. Te w chustach i te bez chust. Te z długimi włosami i te z krótkimi (choć wiele z nich ścina włosy, bo w tak dramatycznych warunkach trudno o nie dbać)4. Te młodsze i te starsze. I pewnie nie wszystkie, ale część z nich chciałaby, aby ktoś wykrzyczał głośno, że nie są same. Bo skoro fakt bycia kobietą ma być spoiwem, to dlaczego teraz nie słychać zachodnich feministek? Dlaczego tu nie widzą pola do działania? Dlaczego zamilkły?
Jako kobieta mogę założyć, że żadna z nas nie chciałaby być teraz na miejscu Palestynek. Nie jesteśmy, ale nie z racji naszych wyjątkowych osiągnięć, a tylko dlatego, że przez przypadek urodziłyśmy się w innej części świata. Tylko przypadek zadecydował o tym, że to nie my dziś wyciągamy spod gruzów nasze dzieci czy rodziców i doświadczamy istnienia piekła jeszcze za życia. Że nie nam w gehennie towarzyszy milczenie tych, którzy teraz powinni krzyczeć (głośniej niż wtedy, gdy mówiono o hidżabach). Teraz stawką jest życie. Nie ubranie.
„Tylko nie wspominaj o Palestynie. To konferencja o kobietach. Nie o polityce”. Te dwa tematy od zawsze były nierozerwalne, jednak wciąż udajemy, że nie są. A przynajmniej tak długo, jak długo sprawa nas nie dotyczy. Tylko czy wtedy to jeszcze feminizm czy już hipokryzja?
- „Egipcjanka, lekarka, psychiatra, pisarka i obrończyni praw kobiet. (…) As-Sadawi była feministką, której pisma i kariera zawodowa były poświęcone prawom politycznym i seksualnym kobiet”. (Britannica) ↩︎
- Na stronie Internetowej „National Women’s History Museum” opisywana jako „Dziennikarka, aktywistka i współzałożycielka National Organization for Women, Betty Friedan była jedną z pierwszych liderek ruchu na rzecz praw kobiet w latach 60. i 70. ubiegłego wieku”. (Womenshistory.org) ↩︎
- Opisana sytuacja miała miejsce w lipcu 1985 roku w trakcie konferencji zorganizowanej w Kenii przez ONZ. Wspomniała o niej sama As-Sadawi na stronie 147 artykułu w Time to Rise. US Women of Color : Issues and Strategies, Women of Color Resource Center, 2001. ↩︎
- Ponieważ z jakiegoś powodu arabskie media nie są uznawane za wiarygodne źródło informacji (wyraźnie pokazał to brak jakiejkolwiek reakcji na doniesienia o zabójstwie pracowników WCK, do momentu kiedy dzień później nie wspomniał o tym izraelski „Haaretz”), o sytuacji Palestynek proponuję poczytać właśnie w tym dzienniku. (Haaretz) ↩︎