Sztuka umierania w Gazie

Jak sobie wyobrazić, co czuje młody chłopak niosący fragmenty ciał swojego rodzeństwa w plecaku, bo nie chce ich pozostawić w zbombardowanym domu, a tylko on przeżył? Fragmenty, które najpierw sam musiał pozbierać? Jak przywrócić nadzieję dwunastolatce, która nagle została sama z siostrą-noworodkiem i od teraz musi stać się jej mamą, bo zostały tylko we dwie? Jak ich przekonać, że człowieczeństwo nie umarło?


Artykuły publikowane w dziale OPINIE wyrażają poglądy ich autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji.


Ars bene moriendi – sztuka dobrego umierania

W okresie późnego średniowiecza traktaty, w których śmierć była przedstawiana jako centralne wydarzenie ludzkiej egzystencji, stanowiły ważną część literatury. Śmierć miała być końcem życia na ziemi, ale równocześnie początkiem życia wiecznego. Człowiek powinien przygotować się do jej nadejścia tak, aby umrzeć godnie. Śmierć bowiem dotknie każdego, bez wyjątku.

Ars moriendi – sztuka umierania

Tak obecnie powinien brzmieć opis egzystencji Palestyńczyków. Współcześnie ten znany średniowieczny motyw stał się mniej popularny w Europie, natomiast można go odnieść do Palestyny. Oczywiście z pewnymi różnicami. Tutaj już nie chodzi o taką codzienną śmierć, która czeka na ludzi u kresu ich życia, do której można się przygotować. Albo o śmierć w wyniku nieszczęśliwego wypadku lub choroby. Ani o śmierć będącą częścią prozy życia (i nie mam tu na myśli świata fikcji literackiej). W Palestynie kres może przyjść jeszcze zanim zacznie się życie. W wyniku działań wojsk Izraela w samej Strefie Gazy zostało zamordowanych ponad 15 tysięcy dzieci, a na Zachodnim Brzegu 132 (dane z 2.06). Wyobraźmy to sobie: to tak, jakby zabić wszystkich mieszkańców dzielnicy Łagiewniki-Borek Fałęcki w Krakowie lub pozbawić życia prawie połowę mieszkańców Sopotu albo zamordować więcej osób niż te, które mieszczą się w słynnym katowickim „Spodku”. Imiona, nazwiska czy wiek zabitych dzieci (czyli wszystko to, co sprawia, że przestają być kolejną „liczbą”, dzięki czemu odzyskują choć trochę człowieczeństwa) tworzą długą listę śmierci – spis zaczynający się od tych, którzy nie dożyli swoich pierwszych urodzin. Ta lista ciągnie się bez końca. W raportach ONZ z zeszłego miesiąca (a więc już niestety przerażająco nieaktualnych), wspomina się, że zginęło 10 tysięcy kobiet, w tym około 6 tysięcy matek, a 19 tysięcy dzieci zostało osieroconych.

Danse macabre?

W przypadku Palestyny to nie alegoryczny literacki taniec śmierci. To rzeczywisty korowód śmierci. Dzieci rozszarpane przez bomby, przygniecione gruzami wysadzanych budynków, zastrzelone, zagłodzone, pozbawione opieki medycznej, spalone żywcem czy zamordowane w inkubatorach. Dzieci, które kładą się spać razem z rodzicami, nie dlatego, że boją się powstałych w ich wyobraźni potworów, a dlatego, że chcą umrzeć z rodziną, gdyby armia Izraela w nocy zaatakowała ich dom (choć obecnie niewiele z nich może mieszkać w domu, a na namioty izraelskie wojsko również zrzuca bomby). Jaka może być egzystencja takich dzieci, jeśli jakimś cudem uda im się przeżyć? Memento mori? Mogę się założyć, że te dzieci pamiętają, bo jak nie pamiętać, jeśli śmierć jest ich życiem?

Theatrum mundi – teatr świata

Dzieci, które powinny bawić się, uczyć, spędzać czas z najbliższymi, poznawać świat, zdobywać nowe doświadczenia, mimowolnie stają się bohaterami dramatu. Bohaterami tragicznymi, ponieważ każda decyzja, którą podejmą, będzie złą decyzją. Jeśli choć na chwilę odejdą gdzieś same, ryzykują, że gdy wrócą, ich rodziny już nie będzie, bo akurat w tym czasie zostanie zabita. Będą musiały żyć same do czasu, aż następny pocisk dosięgnie i je. Jeśli zdecydują się szukać jedzenia dla umierającego z głodu rodzeństwa, mogą wrócić jeszcze bardziej głodne i spragnione, być może z trawą jako jedyną zdobyczą (jak donosi wiele organizacji pozarządowych, ludzie w północnej Gazie żywią się trawą, ponieważ władze Izraela zablokowały możliwość dostarczania pomocy z zewnątrz).

Czasem dzieci nie wracają. Giną pod ostrzałem. Zostają wykorzystane przez żołnierzy Izraela jako żywe tarcze. Albo gdzieś wywiezione i uwięzione. Jeszcze przed ubiegłoroczną napaścią na Strefę Gazy władze Izraela rocznie pozbawiały wolności 500–700 palestyńskich dzieci w wieku 12–17 lat. Jak policzyć, ile dzieci jest teraz wywożonych z Gazy, gdy ciała najmłodszych wciąż leżą pod gruzami lub są zakopane w masowych grobach, a niezależni obserwatorzy nie są wpuszczani? Jak sobie wyobrazić, co czuje młody chłopak niosący fragmenty ciał swojego rodzeństwa w plecaku, bo nie chce ich pozostawić w zbombardowanym domu, a tylko on przeżył? Fragmenty, które najpierw sam musiał pozbierać? Jak przywrócić nadzieję dwunastolatce, która nagle została sama z siostrą-noworodkiem i od teraz musi stać się jej mamą, bo zostały tylko we dwie? Jak ich przekonać, że człowieczeństwo nie umarło, kiedy światowe media nazywają zamordowane przez wojska izraelskie małe dziewczynki „kobietami”, a ludobójstwo – samoobroną? (Po ostatnich orzeczeniach Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości oraz wniosku prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego, chyba już nikt nie ma wątpliwości, że używanie terminu „ludobójstwo” jest jak najbardziej uzasadnione).

Dzieci stały się marionetkami. Kruchymi. Zranionymi. I choć w dziełach literackich to okrutny Bóg miał zarządzać sceną teatru świata, w Palestynie sceną zarządza kto inny. I boleśnie doświadcza już najmłodszych, aby zapamiętali, że ich życie to dla Izraela „marność nad marnościami”. Przecież od potęgi Izraela zależy ich przemijanie. To mroczna zależność. I w tej krótkiej wędrówce, palestyńskie dzieci doświadczają wszystkiego, co w literaturze znamy jako motyw niezwykłej odwagi, motyw wędrówki, motyw miłości silniejszej niż śmierć, motyw niewinnej ofiary czy motyw cierpienia.

„Płakał? Teraz już nie pamięta. Pamięta tylko, że wziął w ramiona martwą siostrę i niósł ją do przechodniów, pragnąc ich łez, jak gdyby łzy mogły mu wystarczyć. Nie pamięta, kiedy ludzie wyrwali mu ciało. Wiedział tylko, że utracił swoją martwą siostrę, że zabrano mu zimne, sztywne ciało. Utracił wszystko: swoją ziemię, rodzinę i nadzieję. Nie obchodziło go już życie”1.


  1. Fragment opowiadania Za bramą Mandelbauma jednego z najbardziej wpływowych palestyńskich pisarzy, Ghassana Kanafaniego, zamordowanego przez służby specjalne Izraela (w zamachu dokonanym w Bejrucie została zamordowana również jego 17-letnia siostrzenica), ze zbioru Głowa Kamiennego Lwa, PIW, Warszawa 1982, przekład Janusz Danecki. ↩︎
Kropla drąży skałę! Twoje zaangażowanie ma znaczenie. Pomóż w promocji tego portalu. Udostępnij proszę:
Magdalena Nowaczek-Walczak
Magdalena Nowaczek-Walczak

Arabistka, kulturoznawczyni. Autorka publikacji naukowych i popularnonaukowych na temat islamu i krajów Bliskiego Wschodu. Główne zainteresowania: antropologia świata arabskiego, globalizacja, gender i mniejszości muzułmańskie w Europie.

Artykuły: 2
Skip to content