Dlaczego Wielka Brytania myli aktywizm z terroryzmem?

11 października główne ulice Londynu wypełniły się tłumem ponad pół miliona osób, które wzięły udział w marszu narodowym w geście solidarności z Palestyną. Nie był to jednak odosobniony przypadek tak dużej mobilizacji w Wielkiej Brytanii, ponieważ tego rodzaju demonstracje odbywają się regularnie i niezmiennie cieszą się dużą frekwencją.
6 września w Londynie ponad 300 000 osób zaangażowało się w podobny marsz narodowy dla Palestyny[1]. 2 października ok. 2 000 osób wyszło na ulice Londynu w odpowiedzi na zatrzymanie przez Izrael statków Globalnej Flotylli Sumud i aresztowanie członków delegacji, która zmierzała do Strefy Gazy z pomocą humanitarną[2]. 4 października – według organizatorów wydarzenia – ponad 1 000 osób zebrało się w centrum Londynu, a ok. 100 osób protestowało równolegle w Manchesterze w celu wyrażenia wsparcia dla organizacji Palestine Action, zakazaną przez rząd brytyjski i uznaną jako terrorystyczną[3]. 8 października w Brough, Cheltenham, Havant, Rochester i Sheffield odbyły się demonstracje w miejscach związanych z produkcją części do myśliwca F-35. Demonstranci sprzeciwiali się roli Wielkiej Brytanii w handlu bronią i współpracy wojskowej z Izraelem, wzywając do wprowadzenia całkowitego embarga na dostawy uzbrojenia do tego kraju.
Protesty odbywają się regularnie, pomimo tego, że od pełnoskalowej inwazji na Strefę Gazy oraz ludobójstwa minęły 2 lata, a represje wobec demonstrujących nasilają się. Tylko na początku października tego roku brytyjska policja aresztowała ponad 400 osób demonstrujących pokojowo[4].
Aby pozyskać szerszy obraz danej sytuacji, rozmawiałam ze starszym wykładowcą socjologii na Uniwersytecie w Lancaster – dr. Aaronem Winterem.
„W praktyce doprowadzono do bezpośredniego powiązania ruchu protestacyjnego nie tylko z Hamasem, który już jest organizacją zakazaną, ale również z terroryzmem krajowym. To niezwykle niebezpieczny krok” zauważa dr Aaron Winter. „Po części dlatego, że podważa on swobody obywatelskie i demokratyczne prawo do protestu, ale także dlatego, że niesie za sobą ogromną siłę i legitymizację prawa. Może to realnie wpłynąć zarówno na prawa i życie protestujących, jak i na działalność organizacji oraz osób, które zostaną w konkretny sposób określone – a także na sam ruch na rzecz wyzwolenia Palestyny i zakończenia ludobójstwa”.
Pomimo ogłoszonego niedawno zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem, nasilone działania zbrojne prowadzone przez Izrael przeciwko Palestyńczykom w Strefie Gazy, które mogliśmy śledzić za pośrednictwem mediów społecznościowych, przyczyniły się do wzrostu świadomości społecznej na temat okupacji*. Dlatego też zamiast naiwnej radości, w głosach komentujących aktualną sytuację słychać wątpliwość. Ewidentna jest też gotowość do działania na rzecz wciąż opresjonowanej Palestyny.
„Cóż, będziemy musieli zobaczyć, czy zawieszenie broni się w ogóle utrzyma” mówi jedna z protestujących podczas narodowego marszu dla Palestyny 11 października. „Ale nawet jeśli tak, to Gaza nadal będzie oblężona. A nasz rząd bardzo wspiera Izraelczyków. Szczerze mówiąc, są współwinni ludobójstwa. Pomimo tego, że powiedzieli, że ograniczyli sprzedaż broni do Izraela, niedawny raport Channel 4 wykazał, że w rzeczywistości sprzedaż broni wzrosła, więc tym bardziej mamy dzisiaj powód, aby protestować.”
I rzeczywiście – we wrześniu 2024 roku rząd Wielkiej Brytanii ogłosił zawieszenie 29 licencji na eksport broni do Izraela, uznając, że uzbrojenie objęte tymi pozwoleniami „może zostać wykorzystane do poważnych naruszeń międzynarodowego prawa humanitarnego”. Decyzja dotyczyła sprzedaży sprzętu i komponentów „używanych w trwającym konflikcie w Strefie Gazy”, które trafiały bezpośrednio do Sił Obronnych Izraela (IDF). Jak podaje Chanel 4, pomimo wprowadzonych ograniczeń, według danych z lipca 2024 roku aktywnych pozostawało około 347 licencji eksportowych na dostawy do Izraela, w tym 167 o charakterze „wojskowym”. Mowa tu o towarach takich jak bomby, granaty, torpedy, pociski rakietowe oraz amunicja. Według przedstawionego przez Chanel 4 raportu – tylko w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2025 roku Izrael zaimportował brytyjską amunicję o wartości prawie 1 miliona funtów[5].
Adam z organizacji Socialist Students wyznaje, że „ważne jest, żebyśmy protestowali, oczywiście z tego powodu, że jest plan, który został ogłoszony przez Donalda Tump’a i Tony’ego Blair’a, żeby administrować reżimem przejściowym w Gazie. Uważamy, że byłaby to tragedia dla Palestyńczyków”.
*Odkąd 11 października ogłoszono zawieszenie broni, izraelskie ataki zamordowały przynajmniej 211 osób, a raniły 597. Tylko w przeciągu 12 godzin od 28 października do 29 października, Izrael dokonał kolejnego ataku, podczas którego zginęły przynajmniej 104 osoby – w tym 35 dzieci[6]. Dlatego też tym bardziej słuszne okazało się podejście do rzekomego porozumienia z ograniczonym zaufaniem [przyp. W.S.]
„Ostatnio ogłoszono zawieszenie broni w Palestynie, ale ludzie pozostają zdeterminowani, aby wychodzić i protestować” twierdzi Will Jones, kolejny z demonstrujących. „Nie możemy pozwolić, na imperialistyczne rozwiązanie narzucone mieszkańcom Gazy. Potrzebują wyzwolenia, wolności od okupacji, a nie imperialistycznej ingerencji w ich suwerenność, czy samostanowienie”.
Oprócz tego Will tłumaczy, że państwo brytyjskie staje się coraz bardziej represyjne przeciwko ruchowi palestyńskiemu i nie ma na to przyzwolenia osób solidaryzujących się z Palestynkami i Palestyńczykami. „Niedawno ogłosili plany, by dać policji więcej uprawnień do powstrzymania ludzi od organizowania się, powtarzania protestów w tej samej sprawie. I to przy wszystkich drakońskich uprawnieniach, które policja już ma, aby tłumić protesty.”
Chodzi o zapowiedziany przez minister spraw wewnętrznych Shabanę Mahmood plan wprowadzenia nowych przepisów pozwalających brytyjskim służbom analizować „skumulowany wpływu” protestów powtarzających się w jednym miejscu oraz nakładania na nie ograniczeń. Jest to rzekoma próba poprawy poczucia bezpieczeństwa wśród społeczności lokalnych.
Dr Aaron Winter zwraca przy tym uwagę na wyraźną dysproporcję w sposobie, w jaki państwo i media traktują różne formy zaangażowania społecznego.
„W rzeczywistości od czasu ruchu Black Lives Matter w 2020 roku można zaobserwować skoordynowane działania zmierzające do kryminalizacji protestów poprzez rozszerzanie uprawnień policji i podobne środki. Jednocześnie jednak widzimy wzrost nie tylko liczby protestów jako takich, lecz także tzw. kontrprotestów, wieców, marszów, a nawet zamieszek organizowanych przez skrajną prawicę, które nie są określane mianem terroryzmu ani ekstremizmu. Przeciwnie – często opisuje się je jako wyraz „uzasadnionych obaw zwykłych ludzi”. To rażący przykład podwójnych standardów, który stanowi poważny problem”.
Jak podkreśla dr Winter, takie selektywne podejście do protestów ma daleko idące konsekwencje społeczne i polityczne. Z jednej strony prowadzi do stygmatyzacji ruchów, które domagają się sprawiedliwości czy praw człowieka, z drugiej – legitymizuje działania grup skrajnie prawicowych, przedstawiając je jako „autentyczny głos społeczeństwa”. Tego rodzaju narracja utrwala asymetrię w postrzeganiu zagrożeń, w której przemoc i radykalizm ze strony prawicy są bagatelizowane, podczas gdy protesty o charakterze antyrasistowskim, antywojennym czy prodemokratycznym bywają traktowane jako zagrożenie dla porządku publicznego.
Co więcej, retoryka bezpieczeństwa i porządku publicznego coraz częściej wykorzystywana jest przez brytyjskie władze do ograniczania przestrzeni obywatelskiego sprzeciwu. W efekcie prawo do protestu staje się przedmiotem politycznej kontroli i selektywnej interpretacji.
 
															Można zauważyć, że intensyfikacja represyjnych działań ze strony brytyjskiego rządu nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Zamiast uciszyć głosy sprzeciwu, mobilizują kolejne grupy społeczne.
„Myślę, że istnieje wiele powodów, dla których ludzie wychodzą na ulice. Jednak, moim zdaniem, zakazy i nadmiernie restrykcyjne działania państwa doprowadziły nie tylko do wzrostu liczby protestów i ich skali, lecz także do pojawienia się tzw. protestów wtórnych. W efekcie rozszerzył się sam zakres i przedmiot społecznego sprzeciwu ” – wyjaśnia dr Aaron Winter.
„Istnieje moment, w którym protest staje się kwestią egzystencjalną. Moralnym obowiązkiem, a nie tylko reakcją na bieżące wydarzenia. Ale towarzyszy temu też świadomość, że władza i tak będzie kontynuować swoje działania, niezależnie od tego, co zrobisz. Dlatego trzeba nieustannie przeciwstawiać się narastającemu autorytaryzmowi, faszyzmowi i polityce antydemokratycznej, która szkodzi ludziom – tu, tam i wszędzie indziej. To naprawdę poważny moment w historii i ważne jest, by znaleźć się po właściwej stronie. Nie tylko moralnie, ale też strategicznie. Trzeba konsekwentnie stawiać opór” – dodaje.
Paradoksalnie, być może właśnie w tym tkwi istota całego zjawiska – władza, utożsamiając aktywizm z zagrożeniem, w rzeczywistości odsłania własny lęk przed utratą społecznej kontroli. Póki co, zdaje się, że próbuje tę kontrolę odzyskać w bardzo nieporadny i nieodpowiedni sposób, który pogłębia problem, zamiast go naprawiać.
[1] https://www.middleeastmonitor.com/20250906-global-day-of-action-over-300000-march-in-london-to-demand-justice-for-gaza/
[2] https://revsoc21.uk/2025/10/04/mass-protests-after-flotilla-interception/
[3] https://news.sky.com/story/synagogue-stabbing-latest-police-at-scene-of-reported-attack-in-manchester-13442674
[4] https://www.reuters.com/world/uk/london-police-intervene-palestine-action-protesters-gather-despite-synagogue-2025-10-04/
[5] https://www.channel4.com/news/factcheck/factcheck-uk-arms-received-by-israel-reach-record-high-value-in-2025
[6] https://www.aljazeera.com/news/2025/10/29/israel-kills-over-100-palestinians-in-gaza-as-trump-insists-truce-holds
 
						
					
		Weronika Sadowska
Weronika Sadowska – absolwentka kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Uniwersytecie Jagiellońskim. Amatorka fotografii, pasjonatka podróży i kultur wszelakich.
 AKCJE W POLSCE
AKCJE W POLSCE	 INFORMACJE PRASOWE
 INFORMACJE PRASOWE 


