Negocjacje w Katarze: czy będzie zawieszenie broni w Gazie?

Przez cały poniedziałek 26 maja z różnych stron napływały niejasne i nierzadko wzajemnie sprzeczne doniesienia na temat potencjalnego zawieszenia broni, które miałoby trwać dwa miesiące. Miejscem negocjacji pozostaje stolica Kataru Doha (Ad-Dauha). Rozmowy toczą się bezpośrednio między Stanami Zjednoczonymi a palestyńskim Hamasem.
Po stronie amerykańskiej za negocjacje w Katarze odpowiada nadal specjalny pełnomocnik prezydenta Donalda Trumpa Steve Witkoff, ale w jego imieniu z Hamasem komunikuje palestyńsko-amerykański pośrednik Bishara Bahbah (na X jako @bahbahbishara). W negocjacjach nie uczestniczy aktywnie strona izraelska.
Z doniesień prasowych wynika, że w nocy z 25 na 26 maja Hamas i Biały Dom doszły co najmniej do „wzajemnego porozumienia” co do warunków 60- lub 70-dniowego zawieszenia broni. Niektóre serwisy informacyjne podawały później, że ostatecznie odrzucił te warunki Hamas, a inne (katarska Al Dżazira, agencja Reutera) – że odrzuca je Izrael.
To drugie wydaje się bardziej prawdopodobne. W godzinach wieczornych czasu europejskiego założony niedawno (m. in. przez słynnego dziennikarza Jeremy’ego Scahilla), ale bardzo dobrze poinformowany i posiadający dostęp do wiarygodnych źródeł także na wysokich szczeblach Hamasu, serwis Drop Site News opublikował raport podsumowujący aktualny stan rzeczy.
Szczegóły zawieszenia broni
Hamas miał według Drop Site News zaakceptować warunki, a Stany Zjednoczone uważają je za realistyczne i „do zrobienia”. Izraelscy politycy przystąpili natychmiast do ofensywy w mediach, żeby jakiekolwiek porozumienie zabić w zarodku, jako jednoznaczne z „poddaniem się Hamasowi”. W izraelskich mediach takie relacje pojawiły się w serwisie Ynet i na łamach „Jerusalem Post”. Wkrótce potem Witkoff powiedział dziennikarzom, że Hamas „zniekształca warunki jego propozycji”.
Według podsumowania Drop Site News Hamas utrzymuje, że warunki, które przyjął, to:
- 70- lub 60-dniowe dniowe zawieszenie broni
- Uwolnienie dziesięciu izraelskich jeńców (na tym etapie są to już wyłącznie żołnierze) wciąż znajdujących się w rękach Hamasu w Gazie. Miałoby się to odbyć w dwóch transzach po pięć osób – pierwszego i ostatniego dnia.
- Zwrot ciał zakładników, którzy już nie żyją (Hamas zastrzega sobie dwa tygodnie, żeby zlokalizować wszystkie miejsca pochówku)
- Publiczne udzielenie osobistych gwarancji ze strony prezydenta Trumpa dotyczące realizacji warunków zawieszenia broni i wycofania sił izraelskich na pozycje z 2 marca.
- Wznowienie wszelkiej pomocy humanitarnej bez żadnych ograniczeń (obejmującej żywność, wodę, paliwa, lekarstwa i materiały medyczne, wyposażenie mieszkań i materiały budowlane).
- Przerwanie przez Izrael wszelkich operacji wojskowych, w tym gromadzenia informacji (przy użyciu dronów, itd.).
- Przerwanie wszelkich działań zbrojnych przez palestyński ruch oporu.
- Witkoff miałby osobiście podpisać w Katarze porozumienie, przyjmując rolę jego gwaranta oraz publicznie uścisnąć dłoń głównego negocjatora ze strony Hamasu, którym jest Chalil al-Hajja (Khalil Al-Hayya). Witkoff miałby też przewodzić amerykańskiej delegacji, w której składzie będą także Adam Boehler i wspomniany wcześniej Bahbah.
- Trump miałby publicznie podziękować wszystkim stronom, w tym Hamasowi, oraz wyrazić swoje przywiązanie do tego zawieszenia broni, jak również zaangażowanie w trwałe rozwiązanie polityczne konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
- Natychmiast po podpisaniu zawieszenia broni władzę w Gazie przejąłby „technokratyczny” komitet złożony z Palestyńczyków, by niezwłocznie rozpocząć odbudowę strefy.
- Stany Zjednoczone i regionalni mediatorzy zapewniliby kontynuację negocjacji i pomocy humanitarnej po tych 70 dniach, aż osiągnięte zostanie trwałe porozumienie pokojowe.
- Jak długo trwają negocjacje, USA byłyby zaangażowane w utrzymanie zawieszenia broni i w ciągłość dostaw pomocy.
Źródła podają, że negocjacje nie zostały zarzucone.
Trump i Netanjahu: it’s complicated
Wszystko odbywa się w klimacie, który wielu obserwatorów opisuje w kategoriach odwracania się prezydenta Trumpa i jego administracji od Binjamina Netanjahu, jego rządu i jego niekończącej się wojny w Gazie. Palestyńczycy i ich sojusznicy często przyjmują taką interpretację z niedowierzaniem, odbijając się od frustracji do rozpaczy. Wskazują, że „w terenie” wciąż nic potwierdza, jakoby Izrael tracił poparcie Waszyngtonu. Izraelowi wciąż nie brakuje ani broni, ani amunicji, ani środków na nie, ergo materialne wsparcie płynie doń nieprzerwanie. Przypominają też, że ostatnie porozumienie, w ramach którego Hamas wydał ostatniego amerykańskiego jeńca wciąż przez siebie przetrzymywanego, Edana Alexandra, zakładało zniesienie blokady Gazy i wznowienie szerokich dostaw pomocy humanitarnej, a także początek negocjacji dotyczących trwałego rozejmu. Izrael nie przerwał jednak ani bombardowań, ani blokady, co Palestyńczycy szeroko uznali za zdradę obietnic przez Witkoffa.
Ale nie można wykluczyć, że Witkoff mówił wtedy serio, a to Netanjahu postanowił nie spełniać żądań Amerykanów i iść na konfrontację także z Białym Domem – np. w nadziei, że Trumpowi przejdzie, znowu zmieni zdanie, albo zostanie wkrótce „przywrócony do porządku” przez bardziej zatwardziałych syjonistów w swoim otoczeniu.
Nie da się ukryć, że od kilku tygodni Trump publicznie urządza premierowi Izraela „ciche dni”. Ominął Izrael w trakcie swojej ostatniej podróży na Bliski Wschód. Na konferencji prasowej poprzedzającej tę podróż zapowiedział to pominięcie we właściwy sobie, niemal teatralny sposób – tak żeby nie dało się nie czytać tej decyzji jako znaczącej. Od tygodni Amerykanie negocjują już bezpośrednio z Hamasem, co stanowiło anatemę dla wszystkich poprzednich amerykańskich administracji, wykluczając z nich Izrael, którego rząd jedynie informują o stanie tych rozmów. Waszyngton nie zareagował też w żaden dostrzegalny sposób czy to na deklaracje Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady, że zamierzają uznać Państwo Palestyny, czy to na zapowiedź Unii Europejskiej, że podda „rewizji” umowę o wolnym handlu z Izraelem. Jeszcze pół roku temu trudno było sobie wyobrazić, że Stany Zjednoczone mogłyby nie zareagować na takie dyplomatyczne wybryki swoich atlantyckich sojuszników.
Niektóre izraelskie media (cytowane przez Al Dżazirę), powołując się na anonimowe źródła w Białym Domu, utrzymują, że Trump za kulisami wprost już żąda od Netanjahu, by niezwłocznie zakończył już tę wojnę. Axios podaje, że Trump jest sfrustrowany niekończącą się wojną Netanjahu i wstrząśnięty napływającymi z Gazy onrazami. W rozmowie z Al Dżazirą izraelski komentator polityczny Ori Goldberg powiedział, że Trump widzi już w Netanjahu człowieka całkowicie przegranego, który nie potrafi zrealizować tego, co obiecał.
Warto też zwracać uwagę na takie szczegóły, jak fakt, że niektóre wysoko postawione amerykańskie źródła udzielają mediom „przecieków”, że Stany Zjednoczone odrzuciły porozumienie, o którym inne źródła informują, że była to w ogóle amerykańska propozycja. Pozwalają one podejrzewać, że mają miejsce poważne spięcia wewnątrz administracji Trumpa.
Można odnosić wrażenie, że Trump ma już Netanjahu powyżej uszu, nie chce, by ta wojna obciążała jeszcze bardziej także jego konto i uniemożliwiła materializację jego wizji dla Bliskiego Wschodu. Jednocześnie perspektywa najdrobniejszej zmiany kursu wobec Izraela napotyka najpewniej poważną opozycję w szeregach samej administracji.