To Jemen ma rację

Jemeńska blokada Morza Czerwonego w obronie Palestyńczyków ma mocne oparcie w prawie międzynarodowym. Jemen jest jednak za karę brutalnie bombardowany przez Stany Zjednoczone gwarantujące bezkarność dokonującemu ludobójstwa Palestyńczyków Izraelowi.
Tekst ukazał się pierwotnie (pt. Yemen is acting responsibly to stop genocide and the US is bombing them for it) na łamach serwisu Mondoweiss 1 kwietnia 2025 r. Dziękujemy Redakcji portalu za zgodę na publikację przekładu.
Stany Zjednoczone bombardują Jemen za to, że Jemen postępuje w sposób, jakiego oczekuje prawo międzynarodowe, próbując zatrzymać ludobójstwo i zakończyć bezprawne oblężenie w Palestynie. To nie jest opinia publicysty. Tak stanowi prawo i tak mówią fakty.
Żaden z tych faktów nie znalazł jednak miejsca w doniesieniach ani komentarzach korporacyjnych mediów na Zachodzie, a co dopiero w wypowiedziach odpowiedzialnych za to wszystko rządów, np. amerykańskiego. Przeprowadzenie ludobójstwa na oczach wszystkich wymaga zduszenia prawdy i przesłaniania prawa.
Ale prawo międzynarodowe jest jasne. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS) orzekł, a Zgromadzenie Ogólne ONZ afirmowało, że wszystkie państwa zobowiązane są zaprzestać dostarczania wszelkiej militarnej i ekonomicznej pomocy izraelskiemu reżimowi okupacyjnemu w Gazie i na Zachodnim Brzegu, w tym w Jerozolimie, jak i wspierania ludobójczej napaści na Gazę.
Niniejsze opinie prawne zakorzenione są w najwyższego rzędu regułach prawa międzynarodowego (zwanych jus cogens i zobowiązaniami erga omnes), do których należą zakazy ludobójstwa, agresji i pozyskiwania terytorium przy użyciu siły, a także aktów, które są pogwałceniem prawo do samostanowienia.
Zobowiązania te są wiążące dla wszystkich państw. Jemen podjął konkretne działania, by się z nich wywiązać, nakładając blokadę na wszystkie okręty zmierzające z dostawami dla izraelskiego reżimu do portu Ejlat nad Morzem Czerwonym – i czyni to wyraźnie w odpowiedzi na narzuconą przez Izrael blokadę i prowadzone w Palestynie ludobójstwo.
Mówiąc krótko, Jemen jest przez Stany Zjednoczone bezlitośnie bombardowany celem zapewnienia Izraelowi bezkarności, gdy ten kontynuuje swoje zbrodnie w Palestynie.
Postępując w ten sposób Stany Zjednoczone same znajdują się w pozycji naruszającej orzeczenia MTS, winne dwóch zbrodni przeciwko prawu międzynarodowemu: najwyższej zbrodni agresji i współudziału w ludobójstwie.
Jemeńczycy tymczasem odgrywają w obecnej sytuacji rolę obrońców praw człowieka, którzy dokonują interwencji humanitarnej.
Narracja oparta na walce „tych dobrych” z „tymi złymi”, forsowana przez Stany Zjednoczone i ich służalcze media, jest w sposób oczywisty całkowitym odwróceniem prawdy.
Międzynarodowe wezwanie do działania
Na międzynarodowy alarm, że w Palestynie dochodzi do ludobójstwa, zaczęto bić już w październiku 2023 r., a od tamtej pory brzmi on coraz głośniej.
193 państwa na świecie odpowiedziały na różne sposoby.
Niektóre – wśród nich Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy i inne państwa zachodnie – dołączyły do Izraela w aktywnym dokonywaniu ludobójstwa.
Inne – również przede wszystkim państwa zachodnie – wybrały współudział w ludobójstwie poprzez zapewnianie ludobójczej machinie dostaw paliwa, części zamiennych, osłony dyplomatycznej i innego zapotrzebowania.
Duża liczba państw w różnych częściach świata wybrała milczenie i bierność, co również stanowi naruszenie prawno-międzynarodowych zobowiązań nakazujących, by podejmować zdecydowane działania mające na celu zapobieżenie ludobójstwu i jego zatrzymanie, oraz realizowanie zasad międzynarodowego prawa humanitarnego.
Czwarta grupa państw przeciwstawiła się reżimowi izraelskiemu w publicznych wystąpieniach i działaniach dyplomatycznych na forach Rady Bezpieczeństwa i Zgromadzenia Ogólnego ONZ, lub przyłączając się do spraw wytoczonych przeciwko ludobójcom przed MTS i Międzynarodowym Trybunałem Karnym (MTK), ale nie zrobiły nic, by zbrodniczemu reżimowi odciąć materialne wsparcie czy obronić Palestyńczyków przed rzezią ze strony izraelskich żołnierzy i osadników.
Ale jest jeszcze jedna grupa, najmniejsza z nich wszystkich, która podjęła konkretne kroki, by aktywnie wywiązać się ze zobowiązań nakładanych przez prawo międzynarodowe.
Na ich czele znajdują się Republika Południowej Afryki, która doprowadziła Izrael w stan oskarżenia o ludobójstwo przed MTS, oraz – i to w stopniu bardzo znaczącym – Jemen.
Jemen (a dokładnie jego stolica i większość jego populacji znajdujące się de facto pod kontrolą Ansar Allah, podczas gdy południe kraju kontrolowane jest przez konkurencyjną grupę cieszącą się uznaniem ONZ) w odpowiedzi na izraelskie ludobójstwo w Palestynie ogłosił, że zablokuje wszelką żeglugę Morzem Czerwonym skierowaną do Izraela z zaopatrzeniem dla reżimu – na tak długo, jak długo reżim ten kontynuował będzie oblężenie i ludobójstwo Gazy.
Jemen wykorzystuje gardłowy punkt Bab al-Mandab (co dosłownie i całkiem na miejscu znaczy ‘Brama Łez’), wąską cieśninę pomiędzy Jemenem a Dżibuti, na wejściu do Morza Czerwonego.
Jemen rozpoczął tę selektywną, częściową blokadę w listopadzie 2023 r., zajmując pokład izraelskiego okrętu, a następnie podtrzymywał ją aż do ogłoszenia ostatniego zawieszenia broni w Gazie. Podjął ją od nowa dopiero, gdy Izrael złamał zawieszenie broni i ponowił pełnoskalową ofensywę na Gazę w marcu.
Oczywiście, okręty z zaopatrzeniem dla reżimu mogły ominąć blokadę, opływając całą Afrykę, ale to oznacza ogromny wzrost kosztów transportu. Niektóre statki płynące do Izraela próbowały blokadę przełamać, były ostrzegane, wkraczano na ich pokłady, przejmowano kontrolę bądź były zbrojnie atakowane przez siły jemeńskie (zwane „Huti”), tak samo zresztą, jak zachodnie okręty wojskowe atakujące Jemeńczyków lub idące na konfrontację z blokadą.
Blokada podziałała, dławiąc 80% dostaw do Izraela, doprowadzając ostatecznie do bankructwa portu w Ejlacie, redukując dostawy do Aszdod (via Kanał Sueski) i przez to wszystko znacząco zaburzając dostawy dla reżimu.
W odpowiedzi Stany Zjednoczone rozpoczęły kampanię zmasowanych bombardowań Jemenu, najbiedniejszego kraju w regionie, kraju, na który zrzucały bomby już od dwóch dekad – z pogwałceniem prawa międzynarodowego, masakrując po drodze cywilów, pogłębiając klęskę głodu, kryzys zdrowotny, wewnętrzne migracje, stawiając w sytuacji zagrożenia życie amerykańskich żołnierzy, ryzykując większą regionalną wojnę, szastając miliardami dolarów amerykańskiego podatnika i okłamując własne społeczeństwo na temat, co się tam naprawdę rozgrywa. Wszystko to wyłącznie w celu wspierania Izraela w jego ludobójstwie w Palestynie.
Prawo stoi po stronie Jemenu
Prawo międzynarodowe jest w oczywisty sposób po stronie Jemenu.
Po pierwsze, amerykańskie ataki na Jemen stanowią zbrodnię agresji w rozumieniu prawa międzynarodowego. Nie mieszczą się w wąskich warunkach określających obronę własną według Karty Narodów Zjednoczonych, nie były autoryzowane w zgodzie z Kartą, nie opierają się nawet na deklaracjach, że prowadzone są w obronie zasad jus cogens, a jedynie, że mają „chronić handel”.
Po drugie, zarówno MTS, jak i Zgromadzenie Ogólne ONZ uznały, że wszystkie państwa mają prawny obowiązek zaprzestania udzielania jakiegokolwiek wsparcia dla reżimu okupacyjnego Izraela, zakazania produktów z osiedli, ucięcia wszelkiej pomocy wojskowej, dyplomatycznej, ekonomicznej, komercyjnej, finansowej, inwestycyjnej, oraz zerwania stosunków handlowych z izraelską okupacją.
Potwierdziły również, że wszystkie państwa muszą respektować tymczasowe środki zabezpieczające zarządzone przez MTS w sprawie o izraelskie ludobójstwo, a także respektować zobowiązania państw trzecich wynikające z Konwencji o ludobójstwie, nakazujące, by aktywnie zapobiegać i karać ludobójstwo.
Należy do nich obowiązek wszystkich państw trzecich zastosowania wszelkich środków będących w ich dyspozycji, by wywierać wpływ na państwo potencjalnie dokonujące ludobójstwa, a także zapewnienia, że ich własne działania nie wspomagają ani nie ułatwiają czynów ludobójczych.
Jak już było wspomniane, zasady te stanowią jus cogens (normy bezwzględne najwyższego poziomu, od których nie ma ustępstw) oraz erga omnes (co znaczy, że wiążą one wszystkie państwa, a więc również i Jemen, i Stany Zjednoczone).
Dodatkowo, zarówno Jemen, jak i Stany Zjednoczone związane są Konwencjami genewskimi z 1949 r., by zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby „zapewnić respektowanie” ich postanowień przez inne strony, w tym Izrael. Jemen podjął działania, by wywiązać się z tych zobowiązań, a Stany Zjednoczone go za to zaatakowały.
Przełamać amerykańską obstrukcję prawa międzynarodowego
Tak więc, uznając, że państwa mają obowiązek działać indywidualnie i kolektywnie celem powstrzymania prowadzonego przez Izrael ludobójstwa, oraz że ciężkie naruszenia prawa międzynarodowego (dostawy zaopatrzenia dla reżimu dokonującego ludobójstwa, zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko ludzkości oraz rażących i systematycznych pogwałceń praw człowieka) mają miejsce na i nieopodal obszarów, które kontroluje, Jemen przystąpił do położenia kresu tym pogwałceniom.
Oczywiście, obrońcy amerykańskich ataków będą kwestionować prawo Jemenu do interwencji, utrzymując, że 1) Ansar Allah w Jemenie nie jest uznawany za władzę państwową oraz 2) Rada Bezpieczeństwa nie autoryzowała użycia siły przez Jemen.
Jemen jest faktycznie państwem podzielonym, rywalizujące siły kontrolują różne jego części. Choć kraj ten był podzielony przez większą część swojej postkolonialnej historii, obecny kryzys w Jemenie zaczął się wraz z protestami Arabskiej Wiosny w 2011 r. Całkiem podobnie jak w Syrii, protesty te zostały zmiażdżone i przerodziły się w wojnę domową, która szalała od co najmniej 2015 r.
Niszczycielskie skutki konfliktu zostały jeszcze bardziej spotęgowane brutalnymi atakami i blokadami prowadzonymi przez Stany Zjednoczone i Arabię Saudyjską, wytwarzając sytuację, w której – dopóki ludobójstwo w Palestynie nie wystrzeliło w 2023 r. – Jemen był uznawany przez międzynarodowe organizacje za miejsce największej katastrofy humanitarnej.
W rezultacie południe kraju zdominowane jest dziś przez uznawaną przez ONZ Radę Przywództwa Prezydenckiego, która jest również wspierana przez Zachód i monarchie Zatoki Perskiej.
Jednak to Najwyższa Rada Polityczna pod wodzą Ansar Allah kontroluje stolicę i największe miasto Sanę, całość terytorium na północy, 80% populacji kraju i strategiczny obszar cieśniny Bab al-Mandab.
Z tych dwóch to Jemen pod kontrolą Huti jest więc de facto podmiotem silniejszym i zarazem przylegającym do Bab al-Mandab, a więc posiadającym faktyczną zdolność do wprowadzenia blokady humanitarnej.
Z takiej „zdolności do wywierania wpływu” wynika podwyższona odpowiedzialność za podjęcie działań, w szczególności wobec ludobójstwa, jak zostało to przyznane przez MTS. Wobec tego, kiedy zachodzi zarówno (podwyższony) obowiązek działania, jak i zdolność do działania, okoliczność, że kraj jest podzielony, nie może rozsądnie uchodzić za przesądzającą w sprawie, w której stawki obejmują ludobójstwo.
A nawet gdyby państwowość kontrolowanego przez Ansar Allah Jemenu miała zostać zakwestionowana, aktorzy niebędący państwami, w tym grupy zbrojne, również posiadają uznawane zobowiązania wobec prawa międzynarodowego, z niepoślednim miejscem zasad międzynarodowego prawa humanitarnego.
Jeżeli chodzi o brak autoryzacji ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ, to Rada została całkowicie unieruchomiona przez Stany Zjednoczone, wszak jedną ze stron konfliktu – w rezultacie jest już ona zupełnie niezdolna do działania w odniesieniu do potrzeb sytuacji w Palestynie. (To jeszcze jeden przykład, jak Stany Zjednoczone niszczą międzynarodowy porządek prawy na rzecz tego jednego opresyjnego, a przecież obcego reżimu).
Ponieważ jednak Rada Bezpieczeństwa ONZ czerpie swój mandat z Karty Narodów Zjednoczonych, traktatu, który sam stanowi część prawa międzynarodowego, oznacza to, iż podlega ona prawu międzynarodowemu, a nie stoi ponad nim. A zarówno zakaz ludobójstwa, jak i prawo do samostanowienia są regułami jus cogens i erga omnes. Są to najwyższego rzędu pryncypia prawa międzynarodowego, zasady bezwzględne, uniwersalne i nieusuwalne. Rada Bezpieczeństwa nie może zastąpić tych reguł prawa międzynarodowego.
A skoro działania Rady Bezpieczeństwa nie mogą zastąpić norm jus cogens, wówczas bezczynność czy pomijanie sytuacji przez Radę Bezpieczeństwa nie może zastąpić (lub wymazać) norm jus cogens, które pozostają w mocy w każdych okolicznościach. Mówiąc krótko, zasady jus cogens i erga omnes prawa międzynarodowego nie są wyprowadzane, nie mogą być rozsadzone przez, ani nie zależą od autorytetu Rady Bezpieczeństwa.
Jakby tego było mało, w tym przypadku międzynarodowa wspólnota państw wyraziła swoją wolę, przyjmując rezolucję Zgromadzenia Ogólnego ONZ o implementacji orzeczenia MTS o Palestynie. A nie była to taka znowu zwykła rezolucja, a rezolucja przyjęta 1) przez miażdżącą większość i 2) na mocy szczególnych prerogatyw nadzwyczajnej sesji specjalnej zwołanej na podstawie rezolucji Uniting for Peace, uchwalonej, by dało się przełamać obstrukcję powodowaną przez prawo weta w nadzwyczajnych sytuacjach takich jak właśnie ta.
Nie trzeba też chyba mówić, że Jemen również ma prawo do obrony przed zbrojnymi atakami Stanów Zjednoczonych, jak wszystkie państwa na podstawie art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych. A amerykańskie ataki na Jemen ciągną się już od dziesięcioleci.
Poza tym, w odniesieniu do niektórych swoich działań Jemen mógłby argumentować, że egzekwuje prawo morza na swoich wodach terytorialnych, co z zasady nie wymaga autoryzacji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Amerykańska Straż Przybrzeżna odmawia możliwości tranzytu, wkracza na pokład, przejmuje okręty, nawet na wodach międzynarodowych, na podstawie zaledwie podejrzeń o znacznie mniejszej rangi przestępstwa, w rodzaju przemytu narkotyków. A czy mogłoby być ważniejsze zadanie dla mechanizmów egzekwowania międzynarodowego prawa morza niż zatrzymanie ludobójstwa?
Jakby nie było, nawet gdyby było to kwestionowane na podstawie zasad prawa morza (który to traktat, swoją drogą, Jemen ratyfikował, a Stany Zjednoczone wciąż odmawiają podpisania i ratyfikacji), Jemeńczycy działają na podstawie zasad prawa międzynarodowego, wyrażonych przez MTS, wzmocnionych przez rezolucję Zgromadzenia Ogólnego ONZ i skodyfikowanych przez umowy międzynarodowe, których Jemen jest stroną (włączając Konwencję o prawie morza, Konwencję o ludobójstwie i Konwencje genewskie).
Bezprawie i rządy prawa
Oczywiście, jeżeli Stany Zjednoczone wyrażają sprzeciw, to prawomocnym środkiem zaradczym powinno być złożenie sprawy w tym sporze przed MTS lub ewentualnie przekonanie Zgromadzenia Ogólnego ONZ, by zażądało od MTS wydania opinii doradczej w tej kwestii. Ale w sensie legalnym USA nie mają prawa wszczynać wojny przeciwko Jemenowi.
A prawo jest jasne: wszystkie państwa, w tym Jemen i Stany Zjednoczone, mają obowiązek respektować orzeczenia MTS i autorytatywność jego wykładni prawa międzynarodowego. W tej kwestii MTS wydał już kilka jednoznacznych stanowisk precyzujących prawo wiążące dla wszystkich państw trzecich – najpierw w opinii doradczej o izraelskim „murze apartheidu”, następnie w serii tymczasowych środków zabezpieczających w sprawie o ludobójstwo przeciwko Izraelowi, a na koniec opinię doradczą orzekającą, że Izrael jest reżimem apartheidu, a okupacja Palestyny nielegalna.
Zapewnianie Izraelowi zaopatrzenia, ułatwianie dostaw, a także niepodejmowanie działań powstrzymujących dostawy wspierające izraelski reżim okupacyjny w Palestynie czy izraelskie ludobójstwo w Palestynie stanowią ciężkie pogwałcenia prawa międzynarodowego.
Jemen wywiązuje się ze swoich prawnych zobowiązań. Stany Zjednoczone je gwałcą.
Tłumaczenie: Jarosław Pietrzak
Craig Mokhiber – urodzony w 1960 r., amerykański prawnik, ekspert w zakresie międzynarodowego prawa humanitarnego. Funkcjonariusz Organizacji Narodów Zjednoczonych w latach 1992-2023. Był dyrektorem nowojorskiego biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (OHCHR). 28 października 2023 r., w geście protestu przeciwko nieskuteczności działań ONZ wobec rozpoczętego w Gazie ludobójstwa, na kilka dni przed oficjalnym przejściem na emeryturę złożył rezygnację ze stanowiska, której towarzyszył głośny, krytyczny list adresowany do Wysokiego Komisarza Volkera Türka.