Elias Chacour, David Hazard, „Bracia krwi” – recenzja książki
Obawiałam się, że książka będzie wyrazem poglądów tych hierarchów kościelnych, którzy z pomocą pięknych słów unikają nazywania rzeczy po imieniu. Ku mojemu zaskoczeniu, okazała się osobistym głosem przede wszystkim Palestyńczyka-chrześcijanina. Palestyńczyka, któremu odebrano ziemię i spokojne dzieciństwo; chrześcijanina, którego bezwarunkową miłość do bliźniego poddawano nieustającej próbie.
Książka Bracia krwi została wydana po raz pierwszy w 1984 roku, od tego czasu przetłumaczono ją na 29 języków. Polskie wydanie ukazuje się po raz pierwszy w 2024 roku, czyli po czterdziestu latach. Mimo że wspomnienia Eliasa Chacoura spisywane były na długo przed 7 października 2023 r. i ludobójstwem w Strefie Gazy, to jego słowa i opisane przez niego mechanizmy są przeraźliwie aktualne.
Elias Chacour to palestyński melchicki duchowny. Dla polskiego czytelnika warto sprecyzować, że Kościół melchicki, a właściwie Grecki Melchicki Kościół Katolicki jest jednym z katolickich Kościołów wschodnich. Jego pierwotny obszar działania to starożytne patriarchaty Antiochii, Jerozolimy i Aleksandrii. Od XVIII wieku uznaje zwierzchnictwo papieża. Melchici wykazywali się prostotą zgodną z nauczaniem wczesnochrześcijańskim, wytrwanie w głębokiej i ascetycznej wierze było podstawą wychowania Eliasa Chacoura, drugi zaś filar tworzyły duma z galilejskiego pochodzenia i miłość do ojczystej ziemi. Jego opowieść wyrasta z tych wartości, nie zaś z pozycji arcybiskupa, czego, muszę przyznać, obawiałam się. A dokładnie tego, że książka będzie wyrazem poglądów tych hierarchów kościelnych, którzy z pomocą pięknych słów unikają nazywania rzeczy po imieniu. Ku mojemu zaskoczeniu, okazała się osobistym głosem przede wszystkim Palestyńczyka-chrześcijanina. Palestyńczyka, któremu odebrano ziemię i spokojne dzieciństwo, chrześcijanina, którego bezwarunkową miłość do bliźniego poddawano nieustającej próbie.
Ta rozpoczęła się już we wczesnym dzieciństwie Chacoura. Wspólnie z siedmioletnim Galilejczykiem dowiadujemy się o zbliżającej się „wizycie żydowskich przyjaciół”, którzy szukają nowej ojczyzny po II wojnie światowej. Z każdą kolejną stroną staramy się wraz z narratorem zrozumieć (oglądając wydarzenia najpierw oczami dziecka, później młodzieńca i dorosłego), dlaczego ktoś zabiera innym domy należące do nich od pokoleń; dlaczego ktoś niszczy całe wsie; dlaczego nikt nie reaguje i nie pomaga niewinnym mieszkańcom tych ziem? Odczytywanie tej tragicznej historii (tym bardziej z aktualną wiedzą) z perspektywy niesfornego siedmiolatka – którego dotychczasowe zmartwienia to zaspokajanie dziecięcej ciekawości czy bolący brzuch od zjedzenia zbyt wielu fig prosto z drzewa – wzmaga w odbiorcy słuszne poczucie niesprawiedliwości.
Rzeczywistość, którą wypełniała radość z prostych zabaw i podziwianie widoków wioski ze szczytu wspomnianego figowca, zostaje na zawsze zburzona. Od tej pory przyszłość głównego bohatera (ale i kolejnych pokoleń Palestyńczyków) jest brutalnie zdeterminowana przez politykę nowopowstałego państwa. W przypadku ks. Chacoura tą przyszłością będzie podjęcie próby odbudowania najpierw budynku zniszczonego kościoła, a potem wioski, przy jednoczesnym wspieraniu humanitarnym i duchowym jego rodaków.
Każde wspomnienie, etap w życiu autora obrazował konkretny wymiar ogólnej tragedii Palestyńczyków. Mimo perspektywy osobistej, opowieść może posłużyć zrozumieniu mechanizmów w większej skali. Jednym z takich doświadczeń były studia w seminarium w Paryżu, podczas których Elias zderzył się po raz pierwszy z europejskim odbiorem (i interpretacją) sytuacji swojego narodu, niezrozumiałą dla autora ciszą, gdy zaczynał temat wysiedleń w 1948 roku, milczeniem wśród chrześcijan, a nawet przekłamywaniem faktów o izraelskich zbrodniach. Ta konfrontacja popchnęła go do kwerendy w poszukiwaniu informacji o historycznym i politycznym podłożu zaanektowania palestyńskich ziem: „Kiedy czytałem o tych demonstracjach w zapisach historycznych, uderzająca dla mnie była frustracja, jaką musieli odczuwać palestyńscy przywódcy. Jako chrześcijanin nie mogłem popierać przelewu krwi, jednak stało się dla mnie jasne, że to napięcie rosło przez prawie 20 lat, zanim znalazło ujście. Demonstracje były sposobem ekstremalnym, ale zrodzonym z desperacji ludzi, których od dawna nikt nie chciał wysłuchać”1.
Na tym etapie książki wspomnienia i osobiste refleksje zostają uzupełnione faktami z historii syjonizmu, dzięki czemu mniej zorientowany czytelnik ma okazję dowiedzieć się o podłożu „konfliktu palestyńsko-izraelskiego”. „W latach 30. XX wieku, kiedy nasilały się pogromy organizowane przez hitlerowców, żadne większe państwo zachodnie nie zwiększyło swoich limitów na imigrację Żydów. Czy ten maleńki kawałek ziemi w Palestynie miał naprawdę przyjąć miliony europejskich Żydów, a dotychczasowi mieszkańcy kraju mieli zrobić dla nich miejsce, po prostu opuszczając swoje ziemie i pracę, podczas gdy duże państwa zachodnie zachowywały wygodne milczenie?”. Autor tłumaczy także siłę propagandy na przykładzie wątku najstarszej diaspory żydowskiej w Iraku, która rzekomo w 1950 r. doświadczyła pogromu ze strony Arabów, a w rzeczywistości to Hagana wywołała ataki, siejąc panikę wśród Żydów, zachęcając ich do ucieczki do Izraela.
W książce znaleźć można uniwersalne dla Palestyńczyków (w znaczeniu pokoleniowym) problemy. Pewnie wielu z nich, będąc na emigracji, utożsamia się z rozdarciem między tęsknotą za ojczyzną a życiem pod wyniszczającą okupacją, opisywanym przez Chacoura: „Po przeżyciu kilku lat w wolnym kraju, gdzie się uczyłem, podróżowałem, chodziłem do kawiarenek bez żadnych przeszkód, nie byłem gotowy, by zostać znów osobą bez tożsamości oraz by stawiać czoła tej okropnej chorobie, która odbierała moim rodakom ducha i nadzieję”. Dostarcza ona także refleksji dla osób kierujących się zasadami chrześcijańskimi, które jednocześnie przeżywają konflikt moralny w obliczu wyrządzanego im zła: „Czy jako chrześcijanin powinienem sprzeciwiać się działaniom swoich wrogów, czy może pozwolić im wydrzeć z siebie całe życie? Wielu było przekonanych, że poddanie się upokorzeniu było jedynym wyjściem dla chrześcijanina. A czy nie powinniśmy czasem być piekący jak sól?”.
Jest też rozdział, w którym autor teologicznie analizuje biblijne proroctwa, na których państwo Izrael opiera swoją propagandę. Poddaje ją także subiektywnej ocenie: „Dla mnie, jako Palestyńczyka, Izrael powrócił do Ziemi Obiecanej nie w sprawiedliwości, ale jako mój prześladowca”. Natomiast symboliczny jest fragment, który dotyczy najważniejszego dnia (w kontekście dorosłego życia, czyli posługi duszpasterskiej) – święceń kapłańskich. Nasz bohater siedzi w kościele podczas uroczystości, a jednocześnie w jego pamięci wracają różne wydarzenia (którymi dzieli się z czytelnikiem), w konsekwencji przenosimy się co rusz z kościoła w rzeczywistość okupacji. Dla mnie jest to kluczowy zabieg literacki, dzięki któremu autorzy zaznaczają dwoistość narracji. Autobiografia nie skupia się tylko na drodze życiowej kapłana, historię Palestyny traktując jedynie jako tło polityczno-społeczne; nie, doświadczenie bohatera jako Palestyńczyka jest najważniejsze, wobec niego szuka on swojej drogi jako chrześcijanin, by móc zmienić rzeczywistość z pozoru fatalną.
Książka Bracia krwi mimo osobistego charakteru dostarcza sporo faktów historycznych, porządkując historię prostą narracją, nazywającą rzeczy po imieniu. Pokazuje także, jak ważna jest praca organiczna, praca u podstaw w sytuacji beznadziejnej, na którą pozornie nie mamy wpływu. Przed lekturą myślałam, że autor ma poglądy, które normalizują izraelską okupację w imię osiągnięcia pokoju, ale z kart książki wyraźnie bije frustracja i niezgoda. Chacour balansuje się między zrozumiałymi ludzkimi emocjami a próbą rozwiązania problemu „po chrześcijańsku”.
Czytając opisy zdarzeń i mechanizmów sprzed 40 lat, które obserwujemy także dziś, uświadamiamy sobie, że historia nie tyle się powtarza, co wciąż trwa. Z jednej strony publikacja jest potwierdzeniem na brutalność i bezpodstawność działań Izraela ukrytych pod płaszczykiem walki z terrorystami, walki z antysemitami czy zadośćuczynienia za tragedię Holokaustu. Z drugiej, w obliczu zintensyfikowanych czystek etnicznych w Strefie Gazy, które trwają od dziewięciu miesięcy, dopadło mnie podczas lektury poczucie rezygnacji i braku nadziei, a przecież na nadziei i sprawiedliwości najbardziej zależy autorowi…
Elias Chacour, David Hazard, Bracia krwi, Fundacja al-Kalima, 2024.
[1] Wszystkie cytaty pochodzą z omawianej książki,