Mohammed El-Kurd i jego „Idealne ofiary”

Powinniśmy sprzeciwiać się mordowaniu wszystkich cywilów, nie tylko „idealnych ofiar”, które spełnią nasze wyśrubowane oczekiwania. Powiedzmy to sobie wprost: moralny charakter palestyńskich ofiar izraelskiej okupacji i ludobójstwa jest nieistotny. 

Mimo że interesuję się państwami i kulturą arabską od lat, ostatnie kilkanaście miesięcy bardzo dobitnie udowodniło mi, że nie jestem wolny od uprzedzeń i masy absurdalnych oczekiwań wobec Palestyńczyków. Lektura bestsellera New York Timesa,  Perfect Victims (Idealne ofiary) Mohammeda El-Kurda uświadomiła to mi to jeszcze dobitniej, zmuszając do konfrontacji ze swoimi schematami myślenia.

Podczas pierwszych miesięcy wojny w Gazie, jedna z czołowych polskich aktywistek zajmujących się tematem, umieściła film, w którym świeżo wydobyty z gruzów palestyński nastolatek po tym, jak właśnie stracił kilku członków rodziny, łamiącym głosem wykrzykiwał swoją nienawiść do Izraela i przysięgał mu zemstę. Chłopiec nie miał chyba nawet 16 lat, ale obiecywał, że za kilka lat spali miasta okupanta i będzie mordował Żydów.  Pamiętam, że czułem dyskomfort, oglądając to nagranie i od razu wpadłem w tory myślenia, że rzeź Gazy wychowa kolejne pokolenie terrorystów. Napisałem do mojego kolegi, zwracając uwagę, że „taka retoryka nie jest dobra dla sprawy”, „przestraszy tym ludzi”, „nie powinno się udostępniać takich nagrań” i tak dalej.

Rozumiecie? Patrzyłem na nastolatka, ofiarę, której wymordowano rodzinę, która ciągle była w szoku i moja uwaga skupiała się na gniewnych słowach wypowiadanych w bezsilności, zamiast skupiać się na tym, kto zrzucił tę bombę. Zamiast empatyzować z ofiarą i być wściekły na jej kata, zastanawiałem się nad tym, czy aby wypada jej mówić w ten czy inny sposób.

Podobnie jedną z pierwszych rzeczy, które postawiły mi włosy na karku, była broń w libańskich obozach dla  palestyńskich uchodźców. Jednak nie prawdziwa – tę widziałem dużo później i w innych okolicznościach – a zabawkowa. Co rusz widziałem chłopców bawiących się zabawkowymi pistoletami i karabinami – czasami kolorowymi i plastikowymi, czasami metalowymi, trudnymi do odróżnienia od prawdziwych. Podobną historię opowiadała mi przyjaciółka z organizacji humanitarnej, która wraz ze swoimi rodzicami przejeżdżała w okolicy podobnych obozów na północy kraju: wiedziała, że kilku- i kilkunastolatkowie biegający dookoła nie mają prawdziwych pistoletów, jednak mimo to czuła dyskomfort. 

Ale przecież, kiedy odwiedzam moich znajomych w Polsce, a ich dzieci bawią się zabawkową bronią, nie czuję się zagrożony.  

W książce Perfect Victims Mohammed El-Kurd pisze o tym, jak odmienne standardy zachodni odbiorcy przykładają do palestyńskich ofiar w porównaniu do osób, które są do nich samych podobne. 

Więc młodzież wychodzi na ulice z zabawkowymi pistoletami. Walczą ze smokami i dinozaurami, kolonizatorami i ich podwykonawcami. Ci, którzy urodzili się i wychowali w przemocy, ci, którzy spędzają całe życie, wpatrując się w lufy amerykańskich M4 i M16, rozumieją, że zostaną zmasakrowani niezależnie od tego, czy sięgną po broń czy nie. Umieramy często w uporczywej odmowie. 

Okładka książki - źródło: @consortiumbooks
Okładka książki - źródło: @consortiumbooks
Kim jest Mohammed El-Kurd?

Mohammed el-Kurd to palestyński poeta, pisarz, dziennikarz i aktywista, urodzony w 1998 r. w Sheikh Jarrah we Wschodniej Jerozolimie. W 2009 r., kiedy miał 11 lat, jego dom został przejęty przez izraelskich osadników. Sam autor jako nastolatek wystąpił w poświęconym wysiedleniom dokumencie z 2013 r. zatytułowanym My Neighbourhood (Moje sąsiedztwo, moja okolica). El-Kurd wyjechał do USA, jednak w 2021 r. wrócił do wschodniej Jerozolimy podczas kolejnej fali wysiedleń. Wraz ze swoją siostrą bliźniaczką, Muną El-Kurd, stał się międzynarodowym symbolem oporu przeciwko przymusowym wysiedleniom Palestyńczyków przez izraelskich osadników. Ich kampania #SaveSheikhJarrah zyskała globalny rozgłos, a w 2021 roku oboje zostali uznani przez magazyn TIME za jednych ze 100 najbardziej wpływowych osób na świecie.

El-Kurd ukończył studia licencjackie z pisania na Savannah College of Art and Design (SCAD), gdzie stworzył nagradzane multimedialne czasopismo poetyckie Radical Blankets. Następnie w Brooklyn College zdobył tytuł magistra sztuk pięknych (MFA) w dziedzinie poezji.

Jego debiutancki tomik poezji Rifqa, opublikowany w 2021 roku przez Haymarket Books, został uznany za „arcydzieło” przez The New Arab i „znakomity debiut” przez Los Angeles Review of Books [pierwsze polskie wydanie ma ukazać się w tym roku nakładem wydawnictwa Współbycie – przyp. red.] Książka znalazła się na liście „Najlepszych książek 2021 roku” według Middle East Eye i była nominowana do nagrody Forward Prize w kategorii „Najlepszy debiutancki zbiór”, została też wysoko wyróżniona w Los Angeles Review of Books. Od 2021 roku El-Kurd pełni funkcję pierwszego w historii korespondenta ds. Palestyny w amerykańskim magazynie The Nation. Jego pierwszy esej w tej roli, zatytułowany A Night with Palestine’s Defenders of the Mountain, został nominowany do nagrody One World Media Print Award w 2022 roku. 

El-Kurd jest również aktywnym komentatorem medialnym, często występującym w międzynarodowych mediach, gdzie porusza tematy takie jak przymusowe wysiedlenia, apartheid, islamofobia i kolonializm osadniczy. W 2023 roku został zatrudniony jako redaktor działu kultury w portalu Mondoweiss. Wygłasza wykłady na uczelniach w USA i UK.

To o tyle istotne, że El-Kurd jest dziennikarzem i artystą, który nie jest tylko „palestyński”. Wielu palestyńskich autorów, którzy dostali łatkę pisarzy zaangażowanych, zostało wrzuconych do getta etniczno-aktywistycznego. El-Kurd mimo swojej  jak  najbardziej  politycznej działalności, jest dostrzegany przez zachodni mainstream i jest głosem Palestyny, który dociera do innych grup niż już przekonani aktywiści. Jego poezja i eseje są analizowane na uczelniach, w poważnych pismach i stanowią jednej z najważniejszych palestyńskich głosów w głównym nurcie.

Idealne ofiary

Najnowsza książka El-Kurda – Perfect Victims (Idealne ofiary), wydana w 2025 r. – trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa” na początku tego roku. Została dostrzeżona, przynajmniej pozornie, w głównym nurcie kultury Zachodu. Równocześnie nie spotkała się z żadnym zainteresowaniem w polskich mediach.

Od razu przyznam, że jest to książka bardzo intensywna, z rwanym językiem, który przechodzi od poezji do języka potocznego, od eseju do spisu nekrologów, od złości do chłodnej analizy i wywodów logicznych. Na ponad 250 stronach dotyka ona kilkunastu różnych zagadnień – poniżej skupię się tylko na głównych tezach książki i kilku wybranych meandrach myśli El-Kurda. Jest ona po prostu zbyt duża i bogata, aby zamknąć jej opis na kilku stronach, dlatego serdecznie polecam Wam jej lekturę.

Nowa książka El-Kurda skupia się na tym, że w oczach Zachodu śmierć Palestyńczyków jest czymś codziennym i nieistotnym, a sami Palestyńczycy nie są dla zachodnich mediów czy odbiorców wiarygodni w swoich historiach o śmierci, stracie czy oporze. Już samo to jest upokarzające, jednak dodatkowo, zdaniem El-Kurda, Palestyńczycy zmuszeni są przemawiać do zachodnich odbiorców, przedstawiając się w możliwie jak najlepszym świetle, aby wzbudzić wystarczająco dużo współczucia, które poruszy mieszkańców zblazowanego „centrum świata”.

Żeby być godni uwagi czy współczucia, muszą być właśnie tytułowymi „idealnymi ofiarami”. Najlepiej, jeśli są kobietami albo dziećmi, broń Boże nie mężczyznami. Jeśli muszą już być mężczyznami, to najlepiej takimi, którzy są poetami, nauczycielami albo lekarzami i którzy nigdy nie podjęli żadnego kontrowersyjnego działania. Nie rzucali kamieniami, nie popierali Hamasu, Hezbollahu czy zbrojnego oporu w ogóle. Życie palestyńskie musi być nieskazitelne – a przez nieskazitelne rozumiemy tu też „pozbawione przemocy”, poza wszelkim podejrzeniem, aby w ogóle można było nad nim zapłakać – w odróżnieniu od życia np. Izraelczyka, któremu służba w okupanckiej armii czy wspieranie rządu Nethanjahu nie odbiera w oczach Zachodu powodu, aby z nim empatyzować. Możesz być zadeklarowanych propagandzistą, urzędnikiem administracji Izraela czy syjonistą i popierać armię zabijającą dzieci tysiącami i wciąż być godny łez. Jednak arabski mężczyzna, nie daj Boże taki, który popiera zbrojny opór, nie jest już godny empatii. 

W całej książce celowo nadużywam męskich zaimków. Przez zbyt długi czas Palestyńczycy byli sprowadzani do roli „kobiet i dzieci”. Jednym z efektów takiego przedstawienia jest odebranie kobietom i dzieciom sprawczości oraz ich wkładu w działania polityczne czy rewolucyjne. Drugim jest jeszcze silniejsze demonizowanie palestyńskich mężczyzn – jako tych, którzy zasługują na śmierć i nie są godni opłakiwania, wygnani z objęć swoich bliskich.

– pisze El-Kurd na pierwszych stronach książki, przedstawiając swoją agendę. Służy to też wprowadzeniu późniejszego terminu defangisation (wybicie kłów, rozbrojenie), jakim El-Kurd określa konieczność pozbawienia Palestyńczyków jakiekolwiek zdolności do obrony, jakiegokolwiek „pazura”, żeby mogli zostać uznani za kogoś, kogocierpienie jest warte uwagi.

„Często używam „on” w odniesieniu do „Palestyńczyka”, ponieważ chcę, by czytelnik musiał stanąć twarzą w twarz z palestyńskim mężczyzną. Chcę, by zmierzył się z tą złożoną i pełną sprzeczności grupą społeczną – nie tylko z tymi, którzy w założeniu są łagodni czy hojni – nie tylko z ojcami, ale i z bojownikami, jakimi przecież również jesteśmy”.

Uniwersalna dehumanizacja

Jeśli się nad tym zastanowicie, znacie podobne zjawiska z innych sfer życia. W pewnym sensie ta dynamika dotyczy wszystkich uciskanych grup. Ofiary, które z nich pochodzą, muszą udowodnić swoją godność do bycia ofiarą. Kobiety są wystawiane na publiczną ocenę, gdy oskarżają mężczyzn o napaść – często taka sytuacja staje się powodem do rozważania ich zdrowia psychicznego czy historii używania substancji psychoaktywnych. Czarnoskóre osoby zabite przez amerykańską policję czy migranci na polsko-białoruskiej granicy muszą być przedstawiani jako nieskazitelni święci, którzy nie skrzywdziliby nawet muchy, aby ich śmierć mogła zostać nagłośniona w mediach i aby nie wylał się na nich hejt prawicowych komentatorów. Zupełnie katastrofalne byłoby, gdyby którakolwiek z tych osób zrobiła coś, co mogłoby zostać zinterpretowane jako prowokacja; a jeszcze gorzej, jakby próbowała się bronić. Nie daj Boże, żeby miała jakieś wady, historię uzależnień, agresji czy kontrowersyjne poglądy. Ale przecież, jeśli zapytacie większość ludzi wprost, usłyszycie, że przecież żadna z tych rzeczy nie usprawiedliwia przemocy.

Co obiecuje ci ocalenie przed odczłowieczeniem? Wyszukane dyplomy. Pieniądze na koncie. Gotowość do przebaczenia. Niezwracające uwagi spojrzenie i nienarzucająca się postawa. Znajomości z redaktorem magazynu, który oczernia twoich sąsiadów. W barze  (redaktor) prosi swojego znajomego z wojska, żeby wypuścił cię z celi – jako przysługę, żeby potraktować cię łagodnie. Jesteś światowy, cywilizowany i politycznie poprawny. Jesteś cudownym dzieckiem, dobrze rokujesz – w przeciwieństwie do innych. 

– pisze El Kurd, wspominając tych Palestyńczyków, którzy dobrze się odnajdują w zachodnich (i lewicowych izraelskich) mediach i artykułach. To właśnie to, co nazywa problemem idealnej ofiary: ciągłe szukanie nauczyciela, poety, świętego, sportowca, który będzie dobrym „poster boyem” męczeństwa narodu Palestyńskiego.

Problem tkwi w tym, że większość z Palestyńczyków – i ludzi w ogóle – taka nie jest. Widziałem mieszkańców obozów w Libanie wściekłych, agresywnych werbalnie, mówiących o zemście, wierzących w teorię spiskowe, mających za sobą edukację po klasach UNRWA-owskiej podstawówki, których perspektywy zostały zabrane właśnie przez sam fakt bycia wielopokoleniowym uchodźcą. Te osoby – często skrzywdzone – dyszały żądzą zemsty. Nie zawsze były kochanym aktywistą z pocieszającego posta na Instragramie, który odejmował sobie od ust, aby pomóc lokalnej wspólnocie. Nie zawsze byli dobrymi rodzicami, nie zawsze szanowali kobiety, prawa mniejszości czy mieli inne cechy „dobrego człowieka”, które ceni europejska opinia publiczna. Jednocześnie, to ich domy, takie jak obóz w Mar-Elias, padały ofiarami bombardowań. To oni stanowili te ofiary sprowadzone do liczb w kolejnych nagłówkach z prasowych doniesień.

Ale co z tymi innymi? Tymi, którzy duszą się w ramach kurczącej się definicji człowieczeństwa? Tymi, którzy nie mieli przywileju studiować na uniwersytecie z najwyższej półki albo urodzić się w rodzinie arystokratów? Co z tymi bez aureoli, rozgniewanymi mężczyznami, którzy snują się po ulicach z ustami pełnymi jadu i śliny, dziećmi, których ramiona dźwigają pasy karabinów, kobietami, które wybierają drogę wybuchu? Co z biednymi? Co z tymi, którzy są okrutni wobec okupanta i okrutni wobec swoich? Co z nie-tak-czułymi ojcami? Lekkomyślnymi pośród nas, tymi, którzy zmarszczyliby brwi Europejczyków: z siostrą, która „znalazła swój gniew / w szufladzie kuchennej” i siostrą „uczącą się anatomii broni”? Czy im nie należy się życie? Według czyjego prawa?

El Kurd idzie za tą myślą dalej: co jeśli Palestyńczycy naprawdę nienawidzą Izraelczyków? Jeśli naprawdę gorąco nienawidzą tych, którzy zabrali im domy i wypchnęli do obozów na dekady, sami mieszkając w nowoczesnym społeczeństwie, z uniwersytetami, PKB Japonii i mocnymi paszportami? Czy to powód, żeby usprawiedliwić ludobójstwo?

Idzie nawet dalej – a co jeśli ktoś popiera Hamas? Więcej, jest jego członkiem? Czy to usprawiedliwia tortury, masakry i dehumanizację? El-Kurd wspomina o kolejnych, coraz bardziej absurdalnych izraelskich „odkryciach” w Gazie – takich jak rzekomo znalezienie w jednym ze zniszczonych domów kopii Mein Kampf – i pyta: co z tego? Jeśli nawet ta książka nie była podrzucona przez okupanta, jeśli w Gazie był sobie człowiek, który posiadał kopię Mein Kampf, to czy to znaczy, że można jego i jego rodzinę zabić? Że można zburzyć jego dom? Że można poddać go torturom? Przecież w Polsce możesz kupić Mein Kampf legalnie, jest – sądząc po nakładzie – w tysiącach domów i setkach bibliotek i zakładam, że każdy z nas zna kogoś, kto ją czytał, posiadał lub chociaż miał w rękach. Oczywiście, emocjonowanie się pisaniną dyktatora sprzed wieku jest czymś godnym pożałowania, ale chyba nikt z nas nie uważa, że jest czymś karalnym śmiercią.

Czy popieranie albo bycie członkiem Hamasu, gorzej – pochwalanie ataków i masakr jest powodem wyjęcia spod ochrony praw człowieka? Czy fakt bycia bratem członka Hamasu albo jego przyjacielem jest wystarczający, żeby zostać zabitym bez sądu albo zgwałconym w izraelskim więzieniu? Czy wyrażenie smutku po śmierci Yahii Sinwara albo nawet szeregowego bojownika jest podstawą do bycia zaatakowanym? Dlaczego Palestyńczycy mają nieustannie tłumić swój gniew i żałobę wobec tych, którzy rozczłonkowują ich bliskich i pakują ich kończyny do worków? Czy to jak się prezentują opinii publicznej, zmienia w ogóle charakter izraelskich zbrodni, powoduje, że są bardziej albo mniej oburzające? Podsumowując: czy ofiary muszą być „dobre”, „porządne” i mieć „właściwe” poglądy, by zasługiwać na prawa człowieka, by zasługiwać na życie?’

Podwójne standardy

Autor poświęca uwagę porównaniu wojny w Gazie i wojny w Ukrainie oraz medialnego stosunku do nich. Ukraińcy i Palestyńczycy, robiąc to samo – używając infrastruktury cywilnej, łamiąc prawo międzynarodowe czy mieszając się z cywilami – są oceniani w skrajnie odmienny sposób. Ukraińcy mają prawo do nienawiści wobec najeźdźcy – u Palestyńczyków jest to już niepokojąca cecha, której nie można tolerować w „poważnych mediach”.

El Kurd atakuje też „wygodnictwo” klasy intelektualnej: bo o ile jeszcze problemy z empatią czy brak zaangażowania można wyjaśnić u kogoś z zachodniej klasy pracującej, to jak usprawiedliwić wygodnictwo zawodowych myślicieli? Bowiem bez względu na orientację polityczną czy wykształcenie w oczach większości mieszkańców Zachodu nadal  Palestyńczycy są albo terrorystami, albo ofiarami – ci pierwsi zasługują na śmierć, a ci drudzy, na współczucie.

W zachodnich mediach, akademiach i innych dziedzinach „terroryści” nigdy nie dostają szansy wypowiedzenia się samodzielnie, a ci „nieskazitelni”, którzy łaskawie zostaną uznani za ofiary, czasem dostają głos. Ale i wtedy nie wolno im wskazywać winnych, a ich przekaz musi dotyczyć wyłącznie ich osobistych tragedii. Nie ma tam miejsca na geopolitykę, wzywanie do sądu, wskazywanie winnych. Dla niewinnych ofiar jest tylko miejsce na „osobiste” historie, na intymność własnego cierpienia, sprzedawanego jako produkt, na proszenie o wsparcie – ale tylko dla siebie i swojej rodziny, bez żadnych politycznych żądań.

Dopiero po latach, ostrożni „czuli narratorzy”, asekuracyjni akademicy i dzielni mainstreamowi reporterzy,  czekający aż opadnie kurz, napiszą książki z zafałszowanymi stronami. Zawsze w czasie przeszłym. Tak jakby problem został rozwiązany i zamknięty, bez ich wpływu, tragicznie. Jakby opisywali rzeź Melos podczas wojny peloponeskiej w  piątym wieku przed naszą erą. Jakby już nic nie dało się zrobić, poza masturbowaniem się nad własną wrażliwością i smutkiem, kiedy już nic za solidarność z Palestyńczykami nie będzie grozić.

Perfect victims to świetna książka, będąca tak naprawdę bardzo długim esejem o etyce. Czytelnik dzięki niej sam w sobie znajdzie kilka nieprzyjemnych klisz i schematów myślenia, z którymi będzie musiał się skonfrontować. Jej główna myśl dotyczy uczłowieczania Palestyńczyków poprzez odrzucenie wymogu, by ich gniew musiał być „niewidoczny”, a oni sami musieli być „idealnymi ofiarami”. Tak jakby było to wymogiem do podlegania pod prawa człowieka, tak jakby mogli w ten sposób zasłużyć na zakończenie apartheidu, okupacji i ludobójstwa. 

Udostępnij:
Paweł Jędral
Paweł Jędral

Analityk, reportażysta, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z polityką międzynarodową czy bioróżnorodnością.

Artykuły: 25
Przejdź do treści