„Witajcie w piekle”

Nie ma miejsca na wątpliwości, maltretowanie palestyńskich więźniów stanowi zorganizowaną, zadeklarowaną politykę izraelskich władz – stwierdza raport B’tselem, izraelskiej organizacji praw człowieka.


Nic się nie zmieniło.
Ciało jest bolesne,
jeść musi i oddychać powietrzem, i spać,
ma spory zasób zębów i paznokci,
kości jego łamliwe, stawy rozciągliwe.
W torturach jest to wszystko brane pod uwagę.

Wisława Szymborska

Moje lata nastoletnie przypadły na początek III RP. Wreszcie bez obaw i bez cenzury można było mówić o zbrodniach komunizmu, mówiło się więc i pisało często i ze szczegółami. Katalog oficjalnej polskiej martyrologii, z którym trzeba było zapoznać uczniów, dwukrotnie zwiększył wtedy swoją objętość. Dużo się w tamtych czasach naczytałam o obozach, wywózkach, bezprawnych uwięzieniach i torturach. Na przykład Kazimierz Moczarski, prawnik i dziennikarz, a później oficer Wojska Polskiego i Armii Krajowej, znany absolwentom polskich szkół średnich jako autor Rozmów z katem (zdaje się, że uchowały się nawet – we fragmentach – na najnowszej liście lektur szkolnych), wyliczył, że w stalinowskim więzieniu funkcjonariusze z bezpieki zastosowali wobec niego 49 rodzajów „maltretacji i tortur”.

Jednocześnie wierzyłam wtedy, że to zjawisko z odległej przeszłości, tych mrocznych lat najpierw nazistowskiego, a potem stalinowskiego terroru, że we współczesnych czasach coś takiego nie byłoby już możliwe, na pewno nie w naszej, „cywilizowanej”, zachodniej części świata. Wierzyłam, że tortury to metody dawnych epok i totalitarnych reżimów potępionych przez Historię i wolny, demokratyczny świat. (Tego, jak bardzo się myliłam, miały oczywiście dowieść w późniejszych latach Abu Ghraib i Guantanamo. Mam wrażenie, że w Polsce wciąż brakuje refleksji nad naszym udziałem w amerykańskiej „wojnie z terroryzmem”).

Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że tortury są na porządku dziennym w kraju, wobec którego sympatia jest wręcz wymogiem i jest traktowana jak świadectwo moralności, a każdy polski rząd po ’89 stawał na rzęsach, żeby mieć z nim dobre relacje (ostatni rząd PIS jest tu pewnym wyjątkiem, ale to już inna historia), na pewno bym nie uwierzyła. W Izraelu? Kraju zbudowanym – jak wówczas byłam przeświadczona, niesłusznie – przez ofiary Holokaustu, którym automatycznie przydawałam moralną wyższość? Niemożliwe! Trzeba się jak najdalej odsunąć od każdego, kto opowiada takie rzeczy. Nie ma przecież nic gorszego, niż być podejrzanym o podzielanie poglądów antysemity, a rzucanie takich oskarżeń na Izrael musi być antysemickie.

A jednak systemowe stosowanie tortur wobec Palestyńczyków przez aparat państwowy Izraela było faktem 30 lat temu i jest nim również teraz – obecnie już zupełnie jawnie i na masową skalę oraz za przyzwoleniem społecznym. Jestem przekonana, że większość moich rodaków wciąż nie wierzy, że to prawda, chociaż obszerność materiału dowodowego jest porażająca. O stosowaniu przez Izrael tortur wobec palestyńskich więźniów, w kampanii przemocy rozpoczętej po 7 października, pisałam już na tym portalu co najmniej czterokrotnie. Ostatnim razem zaledwie w ubiegłym tygodniu. Wracam jednak do tego tematu, bo w poniedziałek obszerny raport na ten temat opublikowała izraelska organizacja praw człowieka, B’Tselem.

Jeśli komuś się wydawało, że słowa, których użyłam w poprzednim felietonie są kontrowersyjne, że przesadzam, wyolbrzymiam bądź konfabuluję, bo jestem „palestyniarą” (wyjaśniam: mianem palestyniarzy niektórzy publicyści określają osoby, którym nie podoba się łamanie praw człowieka przez Izrael), może przestać się zastanawiać. Napisałam, że „Sde Tejman jest ośrodkiem tortur, cudzysłów nie jest tutaj potrzebny. To tylko jeden punkt w sieci izraelskich więzień służących temu celowi, ale najsłynniejszy. Niejako wizytówka systemu”. Niemal dokładnie tych samych słów używa B’Tselem w raporcie zatytułowanym Witajcie w piekle. To powitanie, wypowiedziane przez izraelskiego żołnierza, przytoczył jeden z byłych więźniów.

W raporcie czytamy (wyróżnienia moje): „Zeznania więźniów obnażają rezultaty pośpiesznego procesu, w którym kilkanaście izraelskich więzień, zarówno wojskowych, jak i cywilnych, zostało przekształconych w sieć obozów przeznaczonych do znęcania się nad więźniami. Te miejsca, w których każdy więzień jest celowo skazany na ciężki, nieustający ból i cierpienie, działają de facto jako obozy tortur”. B’Tselem zebrało aż 55 świadectw Palestyńczyków uwięzionych po 7 października: 30 z Zachodniego Brzegu, 21 ze Strefy Gazy i czworga palestyńskich obywateli Izraela.

Wśród „maltretacji i tortur”, których doświadczył Kazimierz Moczarski w stalinowskim lochu, a które wyliczył potem w liście do Naczelnej Prokuratury Wojska Polskiego, było różnorakie bicie, w tym w szczególnie wrażliwe rejony ciała, tortury pozycji, karcer, pozbawianie snu, spaceru, kąpieli, opieki medycznej, głodzenie i pozbawianie picia, częste rewizje nocne w celi, wymuszona nagość, konieczność spania na betonie pod cienkim kocem, narażenie na zimno po wlaniu do celi wody, tortury psychiczne i poniżanie, a także pozbawienie kontaktu ze światem zewnętrznym i najbliższymi. O tej liście przypomniałam sobie właśnie, czytając raport B’Tselem. Lista „maltretacji i tortur”, które wymienia, jest równie długa i uderzająco podobna. Rzeczywiście „nic się nie zmieniło”. Jak pisała w wierszu Szymborska „tortury są, jak były”.

B’Tselem wymienia następujące: częste akty ciężkiej, arbitralnej przemocy (nie będę ich tu wymieniać, raport szczegółowo je opisuje); napaści seksualne; poniżanie i upokarzanie; celowe głodzenie; niehigieniczne warunki, w jakich uwięzieni są zmuszeni przebywać; pozbawienie snu; zakaz praktyk religijnych i karanie za nie; pozbawienie pomocy medycznej; pozbawienie wszelkiej własności osobistej i wspólnej przetrzymywanych; przeludnienie w celach i konieczność spania na podłodze; częste kontrole i rewizje, będące pretekstem do bicia; polewanie wodą materaców i ubrań więźniów i narażenie ich na zimno; pozbawienie dostępu do świeżego powietrza i światła słonecznego; pozbawienie kontaktu ze światem zewnętrznym (w tym prawnikiem i sędzią). Kiedy świat jednoznacznie potępi „jedyną demokrację na Bliskim Wschodzie”, jak potępił inne reżimy, które dopuszczały się tego samego?

Pełna wersja raportu liczy 117 stron i zawiera tylko fragmenty ze świadectw części uwięzionych. Całość tych zeznań jest dostępna na stronie internetowej organizacji. Każde z osobna jest bulwersujące, a zebrane w jednym miejscu stanowią naprawdę porażający materiał. Najmłodszym więźniem, do którego dotarło B’Tselem, jest 16-latek (czyli dziecko) ze Wschodniej Jerozolimy, aresztowany pod zarzutem rzucania kamieniami. Chłopak przyznał się do tego, żeby uniknąć bicia, spędził prawie pół roku w więzieniu w ciężkich warunkach.

Raport nie przedstawia w zasadzie niczego nowego, potwierdza natomiast wszystko to, co o losie uwięzionych przez Izrael Palestyńczyków wiedzieliśmy już wcześniej, słyszeliśmy to od nich samych i czytaliśmy w raportach innych organizacji. Pokazuje przede wszystkim system więzień izraelskich w szerszym kontekście. Z jednej strony odnosi się do tworzonego przez całe dekady systemu masowej inkarceracji Palestyńczyków. Z drugiej opisuje gwałtowne zmiany, jakie zaszły w tym systemie po 7 października przede wszystkim z inicjatywy ministra Itamara Ben-Gewira, lecz przy aprobacie społecznej. Bardziej niż na torturach w osławionym Sde Tejman, raport koncentruje się na codzienności w istniejących wcześniej więzieniach (w sumie dotyczy 16 placówek) i tym, jak oficjalna polityka rządu, wyrażona aktami prawnymi, po 7 października 2023 zmieniła tę codzienność w piekło. Warto zauważyć, jak dobitna jest tutaj ocena polityki prowadzonej przez Izrael wobec Palestyńczyków. „Nadużycia, których opisy konsekwentnie powtarzają się w zeznaniach dziesiątek osób przetrzymywanych w różnych ośrodkach, są tak regularne, że nie ma miejsca na wątpliwości, iż stanowią zorganizowaną, zadeklarowaną politykę izraelskich władz więziennych”.

B’Tselem pisze, że więzienia w Izraelu zawsze służyły „jako narzędzie ucisku i dominacji nad palestyńską populacją”. Zwraca też uwagę, jak masowy jest to system. Szacuje się, że od 1967 r. Izrael uwięził ponad 800 tys. Palestyńczyków i Palestynek z Zachodniego Brzegu, w tym Wschodniej Jerozolimy, i Strefy Gazy, co stanowi ok. 20% populacji i ok. 40% wszystkich palestyńskich mężczyzn. Powtórzmy, prawie co drugi Palestyński mężczyzna ma za sobą pobyt w więzieniu. Nie ma w zasadzie w Palestynie rodziny, która nie byłaby dotknięta przez izraelski system więzienny. Obecnie Izrael przetrzymuje ok. 10 tys. palestyńskich „więźniów bezpieczeństwa”. Nie mniej niż 60 z tych więźniów, jak podaje raport, a inne źródła podają nawet liczbę powyżej 70 osób, zmarło od 7 października w tych więzieniach, wyniku złego traktowania lub zaniedbań medycznych.

„Okoliczności i preteksty do aresztowania są różne” – stwierdza raport. „Wśród więźniów, mężczyzn i kobiet, są lekarze, naukowcy, prawnicy, studenci, dzieci i działacze polityczni. […] Więźniowie tworzą szerokie spektrum osób z różnych środowisk, o różnych opiniach politycznych. Jedyną cechą, która ich łączy, jest bycie Palestyńczykiem”. I dalej: „Stała groźba aresztowania i uwięzienia, z towarzyszącymi implikacjami, ma na celu odstraszenie Palestyńczyków od podejmowania jakiejkolwiek politycznej działalności czy brania udziału w dyskursie politycznym na temat ich życia i przyszłości pod władzą Izraela; służy temu, by było jasne, że każda próba, jakkolwiek nieznacząca, oporu przeciwko izraelskim represjom i apartheidowi może się spotkać z uwięzieniem bez procesu, przemocą, a nawet torturami”.

„Rzeczywistość opisana w świadectwach więźniów może być tylko wyjaśniona – czytamy też w raporcie – jako wynik trwającego procesu dehumanizacji Palestyńczyków jako ogółu w percepcji izraelskiej opinii publicznej. Ten proces, który trwa z różną intensywnością od czasu Nakby i ustanowienia Państwa Izrael, zakorzenił się tak mocno od rozpoczęcia wojny [ataku na Gazę – przyp. N.P.], że obecnie jest dominujący i akceptowany w izraelskim dyskursie publicznym. Wezwania osób publicznych i polityków do ludobójstwa i wydalenia Palestynczyków stały się powszedniością. Izraelskie media nagłaśniają i normalizują tego typu podżeganie, prawie nie informując o ofiarach palestyńskich, podczas gdy ogromna większość żydowskich Izraelczyków wykazuje obojętność wobec zabicia dziesiątek tysięcy cywilów w Strefie Gazy i setek na Zachodnim Brzegu. W tym klimacie społecznym znęcanie się nad palestyńskim więźniami jest tolerowane, a nawet przyjmowane z zadowoleniem”.

Jak bardzo rację mają autorzy raportu B’Tselem w tej diagnozie społecznej, potwierdziły wydarzenia minionego tygodnia. Większość z żołnierzy podejrzanych o dokonanie brutalnego gwałtu na palestyńskim więźniu została już zwolniona z aresztu. Jeden z nich zamaskowany wystąpił nawet w telewizji. Izraelski Kanał 12 wyemitował również nagranie, na którym został zarejestrowany moment tego gwałtu. Widać na nim, jak żołnierze wybierają jednego z więźniów i prowadzą go na bok, po czym ustawiają się wokół i osłaniają tarczami, żeby nie było widać tego, co z nim robią. Gdyby na tym nagraniu było widać więcej, żadna telewizja nie mogłaby go wyemitować. Jeden z oskarżonych żołnierzy, „Mejr z Jednostki 100” – to jednostka w armii zajmująca się dozorem nad palestyńskim więźniami – ujawnił się na nagraniu w mediach społecznościowych. Oczywiście nie po to, żeby okazać skruchę. Mówił o walce z wrogiem i powołując się na Biblię, wezwał do demonstracji przed bazą Bejt Lid w obronie żołnierzy. Tymczasem w telewizyjnym Kanale 12, w dyskusji panelowej dziennikarz Yehuda Schlesinger domagał się, żeby gwałt na więźniach był włączony do oficjalnego protokołu postępowania (sic!). Tortury są w Izraelu prawnie dozwolone w „szczególnych przypadkach”, w ramach protokołu Szin Bet dotyczącego „koniecznego przesłuchania”, o czym również przypomina ostatni raport B’Tselem.

Na zakończenie chcę podkreślić jeszcze jedno: praca organizacji takich jak B’Tselem (jest ich więcej w Izraelu) jest niezwykle cenna i ważna. Ale nie musimy czekać z potępieniem zbrodni izraelskich, aż potwierdzi je szacowna izraelska organizacja. Możemy – i powinniśmy – uwierzyć Palestyńczykom, kiedy o nich opowiadają. Nie powinnyśmy też traktować działalności tej garstki (w skali całego społeczeństwa) Izraelczyków, którzy ujmują się za pozbawianymi praw ludzkich Palestyńczykami, jako potwierdzenia wspaniałej kondycji moralnej izraelskiego społeczeństwa, do czego mają tendencję piszący o tych sprawach publicyści. Ci ludzie działają na przekór społeczeństwu, którego są częścią, i dają wyraz tylko własnemu człowieczeństwu.

Kropla drąży skałę! Twoje zaangażowanie ma znaczenie. Pomóż w promocji tego portalu. Udostępnij proszę:
Natalia Pitala
Natalia Pitala

doktor ekologii, edukuje w kwestii palestyńskiej w mediach społecznościowych. Prowadzi blog "Smutna pomarańcza" i konto na Instagramie @smutna.pomarancza poświęcone literaturze i kinematografii palestyńskiej. Aktualnie pracuje nad książką o ekologicznych aspektach kolonizacji i okupacji Palestyny.

Artykuły: 33
Skip to content