Wszystko wolno
Przemoc seksualna, której doświadczył zaatakowany przez żołnierzy więzień, to nie żaden odosobniony przypadek, czyn dokonany przez zdemoralizowane jednostki, które jakimś cudem znalazły się w armii. To element izraelskiej polityki ujarzmienia palestyńskiej ludności, stosowany wobec niej od dziesięcioleci, w zasadzie od zarania dziejów państwa Izrael.
W miniony poniedziałek, 29 lipca, tłum protestujących zebrał się przed niesławną bazą wojskową Sde Tejman na pustyni Negew. Kompleks zlokalizowany jakieś 30 km od granicy ze Strefą Gazy służy jako więzienie dla Palestyńczyków uprowadzonych w ostatnich 10 miesiącach przez wojsko izraelskie ze Strefy. Od października przeszło przez niego około 4 tys. z nich. Nazywany zazwyczaj ośrodkiem detencyjnym, Sde Tejman jest raczej ośrodkiem tortur, cudzysłów nie jest tutaj potrzebny. To tylko jeden punkt w sieci izraelskich więzień służących temu celowi, ale najsłynniejszy. Niejako wizytówka systemu.
Baza stała się sławna w skali światowej w maju, kiedy stacja CNN opublikowała reportaż, w którym trzej pracujący tam izraelscy sygnaliści opowiedzieli, czego doświadczają więźniowie: tortur, również o charakterze seksualnym, poniżania, bicia, niemal głodzenia, długotrwałego krępowania kończyn, które może doprowadzić do amputacji (według lekarza pracującego w szpitalu więziennym w Sde Tejman zdarza się to „rutynowo”). Tę listę można by jeszcze ciągnąć długo. Izraelczycy potwierdzili to, co o wiele wcześniej mówili zwalniani z izraelskich więzień Palestyńczycy. Bo przetrzymywani to przede wszystkim po prostu zwykli mieszkańcy Gazy, niezwiązani z ruchem oporu. Zostali zatrzymani w zgodzie z przyświecającą izraelskiej armii zasadą, że każdy Palestyńczyk to potencjalny terrorysta. Większość zostaje po jakimś czasie zwolniona, ponieważ nawet armia przyznaje, że 90% z nich jednak nie ma powiązań z „terrorystami”. W końcu trzeba ich wypuścić, być może również po to, żeby zrobić miejsce na nowych zatrzymanych. Dla niektórych jednak pobyt w izraelskim więzieniu kończy się śmiercią w niejasnych okolicznościach. Może z powodu tortur, może zaniedbań medycznych. Sygnaliści wskazywali, że równająca się torturom przemoc jest stosowana wobec więźniów również (może nawet przeważnie) poza kontekstem śledztwa, „za karę” za różnorakie przewinienia, takie jak rozmowa ze współosadzonym, modlitwa czy próba zsunięcia opaski z oczu (rutynowo więźniom zawiązuje się oczy). Mówiąc bez ogródek, żołnierze po prostu wyżywają się na więzionych Palestyńczykach.
Po fali zainteresowania światowej prasy „ośrodkami detencyjnymi” w mediach izraelskich pojawiły się „kontrartykuły”, opisujące rzekome molestowanie seksualne izraelskich strażniczek – żołnierek – przez więźniów tych placówek. Nie, to nie żart. Jedna z tych żołnierek, pełniąca służbę w Sde Tejman, opowiadała mediom, że każda strażniczka doświadcza jakiejś formy przemocy seksualnej ze strony więźniów, począwszy od przesyłania „buziaczków” w ich stronę, poprzez niedwuznaczne komentarze, aż do plucia na ziemię „kiedy słyszą głos kobiety”. Żołnierka, identyfikowana tylko inicjałem, zapomniała wyjaśnić, jak i dlaczego więźniowie mieliby się dopuszczać tych przewinień, mając związane z tyłu ręce, zasłonięte oczy, gdy są zmuszeni do siedzenia w bezruchu godzinami, szczuci psami i bici za podniesienie głowy. Dalej opowiada, jak jeden z „terrorystów” w szpitalu, kiedy akurat miał wolne ręce, masturbował się na jej oczach. „Kiedy terroryści są leczeni w szpitalu zdejmuje im się kajdanki” – wyjaśnia „The Times of Israel”, nie widząc absurdalności całej tej opowieści. (I nie, nie zdejmuje się im kajdanek, są przykuci do łóżek). Obsceniczność tego artykułu nie ma związku z seksem, polega na bezwstydnym odwróceniu ról ofiary i krzywdziciela. Sztukę przedstawiania swojej strony jako ofiar w każdej sytuacji izraelskie media opanowały do perfekcji, rutynowo też publikują zdjęcia przetrzymywanych w tych obozach tortur Palestyńczyków – przypominam, że nawet IDF przyznaje, że prawie wszyscy to zwykli cywile – z podpisem: „terroryści z Hamasu”, „pojmani terroryści z Nuchby” itp.
Do Nuchby jeszcze wrócimy, a tymczasem wróćmy do ostatniego poniedziałku, kiedy tłum protestujących zebrał się przed „izraelskim Guantanamo”. Nareszcie jakaś znacząca demonstracja w obronie praw człowieka, które w tak rażący sposób są tam łamane? Ależ skąd, a nawet wręcz przeciwnie! Protestujący Izraelczycy, wśród nich członkowie Knesetu, zebrali się w tam w obronie aresztowanych przez żandarmerię dziewięciu żołnierzy, oskarżonych o brutalny gwałt na palestyńskim więźniu. „To nie jest tylko «podejrzenie gwałtu» i nie ma potrzeby recytowania przedrostka «rzekomy». Ktoś zgwałcił palestyńskiego więźnia, który został zabrany do szpitala z pękniętym jelitem i poważnymi obrażeniami odbytu, i ten ktoś zrobił mu to wszystko w imieniu państwa” – napisał w tekście opublikowanym wczoraj na łamach izraelskiego dzienika „Haaretz” Gideon Levy. Palestyńczyk miał również uszkodzone płuca i złamane żebra. Trafił do szpitala w Beer Szewie trzy tygodnie temu, a ostatnio został odesłany z powrotem do Sde Tejman, do tamtejszego szpitala więziennego.
Protestujący wdarli się do Sde Tejman, a potem również do bazy wojskowej Bejt Lid, gdzie przewieziono aresztowanych na przesłuchania, wśród nich oficera dowodzącego w randze majora. Jak pisze na łamach „Magazynu +972” będący na miejscu izraelski foroteporter i dziennikarz Oren Ziv, policja obchodziła się ze wzburzonym tłumem łagodnie, zupełnie inaczej niż w przypadku protestów skierowanych przeciwko rządowi. W następstwie tych wydarzeń między członkami Knesetu doszło do takiej wymiany zdań, niech będzie zapisana w niechlubnych annałach tej instytucji:
– Włożyć komuś pręt do odbytu, to legalne?
– Tak, jeśli jest z Nuchby, wszystko wobec niego jest legalne! Wszystko!
Co to takiego ta Nuchba? To słowo oznacza „elitę” w jęz. arabskim. Nuchba jest elitarną jednostką w ramach Brygad Al-Kassama, zbrojnej formacji Hamasu. To komandosi szkoleni do działań na morzu i infiltrowania Izraela od strony morza, ale według Izraelczyków to oni przeprowadzili atak z 7 października i popełnili wszelkie zbrodnie, do którch wtedy doszło (a także te, do których nie doszło), ze szczególnym uwzględnieniem zbrodni o charakterze seksualnym. Nuchba to zbiorowy obiekt nienawiści izraelskiego społeczeństwa i usprawiedliwienie wszystkiego, co w ramach zemsty można zrobić Palestyńczykom, jak to zademonstrował cytowany powyżej poseł z Likudu – a więc nie jakiejś marginalnej partii, tylko samego centrum władzy – Hanoch Milwidsky. Pytanie zadał mu Ahmad Tajjibi, jedyny poseł Arabskiego Ruchu Odnowy w Knesecie, a skłoniło go do tego oświadczenie Milwidsky’ego, że nie będzie głosował i brał udziału w pracach Knesetu, dopóki „ta sprawa” się nie skończy, czyli dopóki prokuraturze wojskowej będą przychodzić do głowy takie pomysły, jak oskarżanie o cokolwiek dzielnych obrońców ziemi Izraela.
To dlatego prawicowe gazety, jak już wspomniałam, starają się wywołać u swoich czytelników wrażenie, że wszyscy osadzeni w ośrodkach takich jak Sde Tejman, to „terroryści” z Nuchby. Wtedy wszystko, cokolwiek im się robi, jest usprawiedliwione. I nie tylko usprawiedliwione, jest usankcjonowane obowiązkiem wobec ojczyzny, słuszne, a nawet moralne. Według „The Jerusalem Post” w 2018 r. jednostka liczyła 1,5 tys. bojowników. Liczba palestyńskich więźniów przewijających się przez izraelski system więzienny jest dużo wyższa, obecnie przebywa w nim ok. 9,5 tys. więźniów z Gazy i Zachodniego Brzegu, a według palestyńsko-kanadyjskiej prawniczki Diany Buttu, Izrael aresztował w sumie nawet ok. 21 tys. Palestyńczyków, ogromnej większości z nich nigdy nie postawiono zarzutów. Nie jest możliwe, żeby wszyscy oni – ani nawet znaczący ich odsetek – byli z Nuchby. Propaganda rządzi się jednak własną logiką.
Wygląda na to, że wysiłek utożsamiania każdego Palestyńczyka z komandosem Nuchby, a tego z żądnym krwi i pozbawionym skrupułów barbarzyńcą, przyniósł rezultaty. Świadczy o tym gwałtowność i skala poniedziałkowych zajść. „Niegdyś margines, teraz są wizytówką Izraela” – twierdzi przywołany już Oren Ziv. „To oni są w gruncie rzeczy państwem, ten fakt wyraźnie ukazało poparcie, jakie otrzymali od ministrów i parlamentarzystów”.
Po poniedziałkowych wydarzeniach w Izraelu przetoczyła się medialna burza, ale jak zauważył Gideon Levy, oburzenie „liberalnej” części społeczeństwa wcale nie dotyczyło gwałtu na Palestyńczyku, tylko faktu, że protestujący zdołali wedrzeć się do baz wojskowych, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego. „To stanowi akt barbarzyństwa w oczach większości Izraelczyków, nie zbiorowy gwałt. Tamten czyn został prawie zapomniany. Naszych emocji nie rozpaliły czyny naszej Nuchby, tylko uczynki jej fanów” – pisze Levy w gorzkim tekście zatytułowanym Izraelska wersja Nuchby jest gorsza niż ta Hamasu. Ani Gideon Levy, ani Oren Ziv nie mają złudzeń, że zatrzymani żołnierze zostaną realnie pociągnięci do odpowiedzialności. Dwóch z nich już zresztą zwolniono. A przemoc seksualna, której doświadczył zaatakowany przez nich więzień, to nie żaden jednostkowy przypadek, dokonany przez zdemoralizowane jednostki, które jakimś cudem znalazły się wśród żołnierzy. Przemoc seksualna nie jest również, w ogólnej skali, wyłącznie reakcją na atak Hamasu z 7 października i wyróżnikiem obecnie toczonej przez Izrael wojny. To element izraelskiej polityki ujarzmienia palestyńskiej ludności, stosowany wobec niej od dziesięcioleci, w zasadzie od zarania dziejów państwa Izrael. Sankcjonowaną przez państwo przemoc seksualną wobec Palestyńczyków z Gazy opisał niedawny raport Komisji Śledczej przy ONZ, ale to, o czym wiemy, to na pewno zaledwie wierzchołek góry lodowej.
„Kiedyś dowiemy się o tej przemocy ze szczegółami. I wtedy również nie będziemy czuli wstydu. I wtedy również zrozumiemy i wybaczymy, a może nawet będziemy dumni. W końcu przecież Siły Obronne Izraela to najbardziej moralna armia świata. Wszyscy to wiedzą w Izraelu. Tylko w Izraelu” – kończy swój tekst Gideon Levy. Ja jednak obawiam się, że w tym ostatnim zdaniu wybitny dziennikarz się pomylił. W Polsce też jest bardzo wielu ludzi, którzy „wiedzą”, że armia izraelska jest najbardziej moralną armią świata i pozostają głusi i ślepi na fakty.