Jerozolima i walka o prawdę

Jerozolima od wieków jest symbolem i marzeniem. Miastem, w którym spotykają się trzy wielkie religie monoteistyczne. Przestrzenią przenikniętą modlitwą, historią i krwią. Jest też miejscem, w którym zderzają się polityczne ambicje i geopolityczne projekty, które próbują zawłaszczyć nie tylko ziemię, lecz także samą pamięć o tym, kto od pokoleń miał prawo do życia w jej murach.

Współczesna polityka Izraela wobec miasta, określana coraz częściej jako judaizacja Jerozolimy, jest procesem głębokim i wielowymiarowym. To nie jest jedynie gra o symbole czy historyczne narracje, ale rzeczywistość codzienna, w której Palestyńczycy (muzułmanie i chrześcijanie) zamieszkujący Jerozolimę od wieków – zostają stopniowo wypychani z przestrzeni, będącej ich domem od pokoleń.

Judaizacja oznacza systematyczne kształtowanie miasta tak, aby dominującą część populacji stanowili Żydzi, a palestyńska grupa – zarówno muzułmańska, chrześcijańska oraz żydowska – była marginalizowana, a najlepiej całkowicie usunięta z pejzażu. Proces ten odbywa się na wielu płaszczyznach: od polityki, przez prawo administracyjne, po język i nazewnictwo. Granice miasta są rozszerzane tak, aby obejmować terytoria zdominowane przez izraelską zabudowę. W ten sposób powstało tzw. „Greater Jerusalem”, twór administracyjny, który zwiększa demograficzną przewagę Żydów i ogranicza możliwości rozwoju palestyńskich dzielnic. Równocześnie Palestyńczycy napotykają niemal nieprzekraczalną barierę w uzyskaniu pozwoleń budowlanych. Każda próba wzniesienia domu bez odpowiedniego dokumentu kończy się ryzykiem jego zburzenia, a takich przypadków ONZ odnotowuje tysiące. Raporty międzynarodowe ostrzegają, że nawet 100 tysięcy Palestyńczyków w Jerozolimie Wschodniej zagrożonych jest wysiedleniem, ponieważ system administracyjny odmawia im prawa do legalnego osiedlenia się na własnej ziemi, uznanej wedle prawa międzynarodowego za palestyńską.

Do tego dochodzi restrykcyjne prawo o statusie mieszkańca Jerozolimy, które uderza w samą tożsamość społeczną palestyńskich rodzin. Jeśli ktoś przez kilka lat mieszka poza granicami miasta – choćby z powodów studiów czy pracy – ryzykuje utratę prawa stałego pobytu, dlatego dużo Palestyńczyków, pochodzących z Jerozolimy, przed ew. wyjazdem zmienia miejsce zamieszkanie tak, aby nie utracić tzw. prawa powrotu do własnej ziemi. Dzieci rodzone przez Palestyńczyków nie zawsze mogą automatycznie otrzymać status mieszkańca, a w przypadku małżeństw z osobami spoza Jerozolimy obowiązują przepisy niemal całkowicie blokujące możliwość wspólnego życia na jej terenie. W tym samym czasie osadnicy izraelscy przejmują nieruchomości w dzielnicach palestyńskich, krok po kroku zmieniając strukturę demograficzną miasta. Nawet nazwy ulic czy placów zostają podporządkowane hebrajskiemu słownictwu – palestyńska warstwa znaczeniowa jest usuwana lub spychana na margines.

W polityce judaizacji wyjątkowo dramatyczne miejsce zajmuje los chrześcijańskich Palestyńczyków. Choć stanowią dziś mniejszość, ich obecność w Ziemi Świętej ma znaczenie fundamentalne dla tożsamości całego regionu. Jeszcze w połowie XX wieku chrześcijanie stanowili około dziesięciu do kilkunastu procent mieszkańców Palestyny. Dziś, po dziesięcioleciach okupacji, presji ekonomicznej i społecznej, pozostał ich niespełna jeden procent. Coraz więcej rodzin decyduje się na emigrację, bo życie w warunkach ciągłego poczucia zagrożenia i braku perspektyw staje się nie do zniesienia.

Trudno znaleźć bardziej symboliczny przykład niż sytuacja podczas najważniejszych świąt chrześcijańskich. Palestyńscy wierni z Zachodniego Brzegu muszą ubiegać się o specjalne przepustki, aby móc wjechać do Jerozolimy i modlić się w Bazylice Grobu Pańskiego. W 2025 roku z blisko pięćdziesięciu tysięcy potencjalnych wiernych zezwolenia otrzymało zaledwie cztery tysiące osób. Ci, którzy przepustki dostają, nigdy nie mają pewności, że uda się im rzeczywiście wejść do miasta – blokady i kontrole często sprawiają, że nawet w najświętszych dniach pozostają po drugiej stronie murów. Patriarcha łaciński w Jerozolimie mówił otwarcie, że wierni żyją w permanentnej niepewności: nigdy nie wiedzą, czy ich prawo do modlitwy zostanie im przyznane.

Punkt kontrolny między Betlejem Jerozolimą Wschodnią na okupowanym Zachodnim Brzegu..
Punkt kontrolny między Betlejem Jerozolimą Wschodnią na okupowanym Zachodnim Brzegu..

Oprócz administracyjnych ograniczeń narasta także fala przemocy wobec duchownych i miejsc kultu. Raport Rossing Center odnotował w 2024 roku aż 111 ataków na chrześcijan – od wyzwisk i plucia na księży w habitach, przez dewastację cmentarzy, po podpalenia świątyń. W Jerozolimie na murach klasztorów pojawiają się napisy: „Śmierć chrześcijanom” czy „Wracajcie do Europy”. Wiosną 2025 roku świat obiegły obrazy podpaleń w palestyńskiej miejscowości Taybeh, gdzie osadnicy izraelscy zniszczyli część starożytnego kościoła i groby na cmentarzu. Mieszkańcy mówili dziennikarzom, że policja izraelska nie reaguje na ich zgłoszenia, a w najlepszym wypadku odsyła ich z kwitkiem. To poczucie całkowitej bezkarności sprawców sprawia, że wielu decyduje się na emigrację. W takich warunkach chrześcijańska obecność w Ziemi Świętej staje się coraz bardziej krucha.

W Starym Mieście coraz częściej słychać głosy duchownych ormiańskich, którzy biją na alarm, że sprzedaż ziemi klasztornej pod inwestycje hotelowe grozi unicestwieniem całej dzielnicy ormiańskiej. Wspólnoty te istnieją tam od wieków, a dziś, w wyniku presji deweloperskiej wspieranej przez lobby osadnicze, ryzykują utratę swojej obecności. To nie tylko kwestia ekonomii, ale przede wszystkim tożsamości – jeśli klasztory i kościoły zamienią się w luksusowe apartamenty, pamięć o chrześcijańskiej Jerozolimie zniknie szybciej, niż można sobie wyobrazić.

Ta strategia zacierania palestyńskiej, muzułmańskiej i chrześcijańskiej obecności w Jerozolimie ma swoje odzwierciedlenie także w języku i mediach. Coraz częściej, również w polskiej przestrzeni informacyjnej, pojawiają się sformułowania typu „Jerozolima planuje” lub „Według władz w Jerozolimie” – wbrew stanowisku ONZ i większości państw świata, w tym Polski, które uznają, Wschodnią Jerozolimę za okupowane terytorium palestyńskie. Subtelne powtarzanie takich zwrotów sprawia, że czytelnik przyzwyczaja się do myśli, iż sprawa jest przesądzona, że miasto, w którym od pokoleń żyją Palestyńczycy, zostało bezapelacyjnie przypisane jednej stronie. To jest także element szerszej propagandy, która ma oswajać opinię publiczną z polityką faktów dokonanych.

Wszystkie te zjawiska – wysiedlenia, demolki domów, konfiskaty ziemi, ograniczanie prawa do modlitwy, akty przemocy – składają się na dramatyczny obraz Jerozolimy jako miasta, które zamiast być przestrzenią współistnienia i dialogu, staje się świadectwem segregacji i systemowego wykluczania. Palestyńscy chrześcijanie i muzułmanie są w tym mieście obywatelami drugiej kategorii, zmuszonymi codziennie walczyć o prawo do mieszkania, do modlitwy, do własnej tożsamości.

Chrześcijańskie kościoły wielokrotnie apelowały do wspólnoty międzynarodowej, aby powstrzymała tę spiralę przemocy i dyskryminacji. Biskupi anglikańscy w 2025 roku wezwali rząd Wielkiej Brytanii do podjęcia kroków dyplomatycznych i nałożenia sankcji wobec osadników, którzy atakują palestyńskich chrześcijan. Jednak reakcje polityczne są słabe i spóźnione, a życie codzienne Palestyńczyków zmienia się z dnia na dzień na gorsze.

Jerozolima, która miała być symbolem pokoju, staje się w ten sposób miejscem milczącej wojny o pamięć, o przestrzeń i o tożsamość. Miejscem, w którym palestyńskie rodziny żyją w poczuciu tymczasowości, a ich świątynie są profanowane i zamykane. Miejscem, gdzie muzułmanin ryzykuje utratę domu, a zakonnica musi codziennie znosić obelgi na ulicy.

W tym wszystkim szczególnie niebezpieczne jest przyzwyczajanie opinii publicznej do narracji izraelskiej propagandy. Kiedy język mediów zaczyna mówić o „stolicy Izraela w Jerozolimie” tak, jakby nie było w tym nic kontrowersyjnego, świat powoli oswaja się z faktem dokonanym. Jeśli ta świadomość zostanie zatarta, jeśli język zostanie podporządkowany propagandzie, droga do sprawiedliwości stanie się jeszcze dłuższa.

Dziś Jerozolima potrzebuje świadectwa i sprzeciwu. Potrzebuje głosów, które przypomną, że za każdym raportem, za każdą statystyką kryją się realni ludzie – rodziny, duchowni, dzieci, które tracą swoje miejsce w historii. Judaizacja Jerozolimy to nie tylko polityczny projekt. To codzienna rana zadawana tysiącom Palestyńczyków, rana, która krwawi nieustannie i która woła do sumienia całego świata.

Udostępnij:
Ahmed Elsaftawy
Ahmed Elsaftawy
Artykuły: 32
Przejdź do treści