Poznań wobec prób cenzury i kolaboracji z ludobójstwem

W ostatnich tygodniach Poznań znalazł się w samym centrum dwóch wydarzeń, które – choć na pozór odległe – tworzą jedną linię konfliktu: próbę uciszenia krytyki Izraela i równoczesne otwieranie drzwi prezydenta miasta dla przedstawicieli państwa oskarżanego dziś o najcięższe zbrodnie – o ludobójstwo. Z jednej strony mamy skargę złożoną do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na TVP3 Poznań przez organizację o wiele mówiącej nazwie SITWA, która chciałaby zamknąć usta wszystkim krytykom izraelskiej polityki. Z drugiej strony – decyzję prezydenta Jacka Jaśkowiaka o przyjęciu zaproszenia do Izraela na spotkania dotyczące „ochrony ludności i cyberbezpieczeństwa”, która wzbudziła oburzenie społeczności solidarnej z Palestyną.
Te dwa wątki układają się w jedną narrację, a raczej próbę narzucenia mieszkańcom Poznania obrazu świata, w którym okupant przedstawiany jest jako ofiara, a głosy sprzeciwu wobec zbrodni wojennych określane są mianem „antysemityzmu” czy „propagowania terroryzmu”. Warto przyjrzeć się im razem, bo dopiero wtedy odsłania się cała mapa interesów, nacisków i manipulacji, które mają w Polsce uciszać debatę o tym, co dzieje się w Palestynie.
Program Rozmowa dnia Stonewall wyemitowany na antenie TVP3 Poznań 27 sierpnia poświęcony był zjawisku „pinkwashingu” – strategii propagandowej, w której Izrael wykorzystuje wątki LGBT+ do poprawy swojego wizerunku na Zachodzie i maskowania zbrodni popełnianych w Gazie oraz na Zachodnim Brzegu. W programie padły liczby, które powinny wstrząsnąć każdym człowiekiem o elementarnym sumieniu: dziesiątki tysięcy ofiar cywilnych, dzieci umierające z głodu, świadome niszczenie infrastruktury cywilnej, w tym zdrowotnej. Prowadzący Mateusz Sulwiński i zaproszone aktywistki Students for Justice in Palestine mówili o czymś, co od miesięcy dokumentują ONZ oraz dziesiątki innych organizacji takich jak Human Rights Watch czy Amnesty International – o ludobójstwie, które rozgrywa się na oczach świata.
To właśnie ten program stał się celem skargi. Społeczna Inicjatywa Tocząca Walkę z Antysemityzmem – SITWA – wystąpiła do KRRiT, żądając reakcji na rzekome „promowanie terroryzmu”. Powodem miała być obecność na antenie aktywistek związanych z inicjatywą, która podczas jednego z wydarzeń rozprowadzała materiały edukacyjne autorstwa palestyńskiego historyka Mahera Szarifa. Na zdjęciu widać było logo Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, organizacji uznanej za „terrorystyczną”. Nie było jednak żadnych treści gloryfikujących tę formację, nie było nawoływania do przemocy, tym bardziej do terroryzmu. Był za to tekst akademicki, tłumaczenie naukowego opracowania.
Mimo to SITWA uznała to za powód do skargi. Nieprzypadkowo – bo nie chodzi tu o treści, lecz o efekt mrożący. Adwokat Mariusz Paplaczyk nazwał to po imieniu: klasyczny SLAPP, czyli działanie mające zniechęcić media do zapraszania niewygodnych gości, wywołać autocenzurę i wyprzeć z przestrzeni publicznej głosy krytyczne wobec Izraela. To metoda znana w autorytarnych państwach: kiedy brakuje argumentów, sięga się po sądy, instytucje regulacyjne i groźby, aby sparaliżować debatę.
Dyrektor TVP3 Poznań, Jan Józefowski, odpowiedział jednoznacznie: stacja nie zamierza ulegać szantażowi i będzie mówić o zbrodniach Izraela. Audycja – co ważne – nie zawierała żadnych treści pochwalających przemoc czy terroryzm. Była głosem w dyskusji o prawach człowieka, głosem, którego SITWA chciałaby zakneblować w imię interesów obcego państwa.
Próby cenzury tego rodzaju nie są przypadkowe. Wiedzą o tym wszyscy, którzy śledzą międzynarodową debatę na temat Palestyny. Każde wystąpienie, które mówi wprost o izraelskich zbrodniach, natychmiast spotyka się z kontrakcją: oskarżeniem o antysemityzm, próbą dyskredytacji, naciskiem instytucjonalnym. Celem jest, by w mediach pojawiał się tylko jeden obraz – Izraela jako państwa demokratycznego broniącego się przed terrorem. Wszystko inne ma być spychane do podziemia.
Tymczasem rzeczywistość jest inna. Według raportów ONZ, Human Rights Watch i Amnesty, Izrael stosuje politykę apartheidu wobec Palestyńczyków, używa głodu jako broni wojennej, niszczy szpitale, szkoły, media. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości uznał, że istnieje prawdopodobieństwo popełniania przez Izrael zbrodni ludobójstwa w Gazie. Mało tego, Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Ludobójstwa (IAGS) – największe na świecie stowarzyszenie badaczy ludobójstwa – przyjęło rezolucję, w której stwierdzono, że postępowanie Izraela mieści się w definicji prawnej zawartej w Konwencji ONZ o ludobójstwie. To są fakty, a nie „propaganda”. Skarga SITWA nie jest więc walką z kłamstwem, lecz walką z prawdą.
Na tle tej batalii o wolne słowo w Poznaniu wybuchła kolejna kontrowersja: prezydent miasta, Jacek Jaśkowiak, ogłosił, że przyjął zaproszenie do Izraela. Tematem wizyty mają być kwestie „ochrony ludności i cyberbezpieczeństwa”. Trudno o większą ironię. Izrael – państwo, które od miesięcy bombarduje szkoły i szpitale w Gazie, ma nagle pełnić rolę nauczyciela w dziedzinie bezpieczeństwa i „ochrony ludności”.
Decyzja Jaśkowiaka spotkała się z natychmiastową reakcją mieszkańców i organizacji solidarnościowych. Na ulicach mają odbyć się demonstracje pod hasłem: „Poznań nie chce porad od ludobójców!”. To mocne słowa, ale adekwatne do sytuacji. Jak można wyciągać rękę po „wiedzę” od reżimu, którego ręce są splamione krwią setek tysięcy cywilów?
Obrona decyzji Jaśkowiaka, że chodzi tylko o „wymianę doświadczeń”, brzmi groteskowo. To tak, jakby ktoś w latach 80. jechał do RPA uczyć się od apartheidu „rozwiązań bezpieczeństwa”. Albo jakby w latach 40. europejscy samorządowcy udawali się do III Rzeszy, by „poznać osiągnięcia w dziedzinie ochrony ludności”. Są granice przyzwoitości, których nie wolno przekraczać.
Prezydent Poznania najwyraźniej o nich zapomniał. A przecież jego obowiązkiem jest reprezentowanie mieszkańców, którzy wielokrotnie dawali wyraz solidarności z Palestyną, wychodzili na ulice w obronie praw człowieka, wspierali uchodźców. Wybierając Izrael jako partnera w sprawach bezpieczeństwa, Jaśkowiak nie tylko ignoruje te głosy. On je zdradza.
Kiedy spojrzymy na te dwa wydarzenia razem – skargę SITWA na TVP3 i wizytę prezydenta Poznania w Izraelu – dostrzeżemy wspólny mianownik. To walka o narrację. Jedni chcą kneblować krytyków, drudzy chcą legitymizować okupanta przez oficjalne wizyty. W obu przypadkach chodzi o to, by obraz Izraela jako państwa demokratycznego, nowoczesnego i partnerskiego przesłonił rzeczywistość okupacji, segregacji i ludobójstwa.
Ale Poznań nie jest pustą kartą. To miasto, które ma swoją historię sprzeciwu wobec niesprawiedliwości. To tutaj rodziły się ruchy obywatelskie, to stąd wychodziły głosy niezgody na kłamstwo i propagandę. Dziś mieszkańcy muszą przypomnieć władzom, że Poznań nie będzie stolicą hipokryzji ani tubą obcych interesów.
TVP3 Poznań, mimo wszystkich zastrzeżeń wobec Telewizji Polskiej, w tym przypadku zachowała się przyzwoicie, nie ulegając presji. I to trzeba podkreślać, bo wolność mediów jest warunkiem koniecznym, by mówić o Palestynie bez strachu.
Historia zapamięta, kto milczał, gdy w Gazie umierały dzieci, i kto podawał rękę ludobójcom w imię „cyberbezpieczeństwa”. Skarga SITWA i wizyta Jaśkowiaka to dwie strony tej samej monety: próby normalizacji zbrodni i uciszenia sprzeciwu.
Działaj teraz:
15.09.2025 – Poznań – Demonstracja: Jaśkowiak, nie ma zgody na lekcje bezpieczeństwa od ludobójców!
