„Wytępić całe to bydło”, czyli rasizm nasz powszedni

Jak to możliwe, że intelektualiści są w stanie usprawiedliwiać postępowanie Izraela i ignorować ludobójstwo Palestyńczyków?


Najwyższe instancje międzynarodowe nie przestają tego, co dzieje się w Gazie, nazywać po imieniu: zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości, ludobójstwo, intencjonalnie wywołany głód, dwa miliony ludzi na krawędzi życia i śmierci, deportacja. Nic z tego nie dociera do umysłów i serc sporej części Europejczyków, którzy – jak by nie było – wymyślili i ogłosili prawa człowieka, wartości humanizmu, konwencję o zapobieganiu zbrodni ludobójstwa i hasło „nigdy więcej”.

I nie chodzi tu o ludzi, którym można by zarzucić ignorancję. Nie chodzi nawet o polityków, jako że polityka to „najniższe niziny, zawsze niesprawiedliwa i moralnie zawsze zła”. Nie. Chodzi o pisarzy, artystów, dziennikarzy, ludzi obsypanych dyplomami i nagrodami, humanistów mających, w teorii, nieść światło i rozpraszać mrok. Tych luminarzy kultury, te sumienia narodów ogarnął dziś duchowy i intelektualny paraliż prowadzący do abdykacji moralnej. Dyktat rozumu i rachunku opłacalności mógł zniszczyć wyobraźnię, intuicję i empatię, zgoda. Ale dziś mamy do czynienia z niewiarygodną ruiną mózgów. Ustawione na piedestale inteligencje o wysokim ilorazie okazują się niezdolne do myślenia i powtarzają jak za panią matką pacierz tępą, bandycką propagandę państwa, którego rząd oskarżony jest o zbrodnie przeciwko ludzkości!

Już jesienią 2023

Zaraz na początku wojny wypowiedzianej przez Izrael – oficjalnie Hamasowi, w rzeczywistości mieszkańcom Gazy – moralne autorytety zaczęły pogrążać się w odmętach. Pewien okryty tytułami erudyta udowadniał, że szczytny cel uświęca podłe środki: „Odpowiedź militarna musi się liczyć z interesami na długi dystans, musi zakończyć się powodzeniem, gdyż inaczej niesie groźbę dla Izraela. Odpowiedź Izraela jest makiawelska w neutralnym znaczeniu tego słowa: czyn oskarża, sukces rozgrzesza. Zniszczenie Hamasu usprawiedliwia śmierć ludności cywilnej. Trzeba jednak pamiętać, że ta formuła ma swój rewers: jeśli cel nie będzie osiągnięty, nie będzie usprawiedliwienia”. Inne autorytety moralne wyrażały wzruszające współczucie: „Jestem wstrząśnięta i przerażona, patrząc na śmierć cywilów w Gazie, w tym ogromnej liczby palestyńskich dzieci, ale jestem przekonana, że nie ma innego wyjścia”.

Już wtedy, jesienią 2023 roku, gubiąc się w nikczemnych rozważaniach i przystając na zbrodnie, większość autorytetów znalazła się na równi pochyłej prowadzącej do utraty twarzy i zgody na ludobójstwo. Napisałam wtedy: „Pozostaje określić wielkość strat ubocznych, czyli liczbę zabitych cywilów, którą zdolni jesteśmy zaakceptować przy realizacji szczytnego celu. Dziesięć tysięcy, sto tysięcy? Czy jest jakiś limit? Ale nawet jeśli wrażliwi humaniści wyznaczą jakiś limit, trzeba pamiętać, że nie wszyscy są wrażliwymi humanistami. Dla jednych może to być pięćdziesiąt tysięcy, dla innych milion. Wszystko zależy od stopnia sfanatyzowania i sprawności machiny wojennej, a wachlarz jest przerażająco duży. Jeśli osoby, które poczuwają się do człowieczeństwa, zezwalają na zabijanie, tamy zbrodni i ludobójstwa są otwarte”.

Makiaweliści i propagandyści

I tamy zostały otwarte. Dziś niektórzy z ówczesnych makiawelistów są autentycznie przerażeni i próbują zatrzymać machinę śmierci, którą wprawili w ruch. Większość milczy. Są też prawdziwi czciciele izraelskich zbrodni. Bez względu na to, czy leżą przed Netanjahu plackiem, czy są wobec niego krytyczni, zgodnie powtarzają kłamstwa izraelskiej propagandy i usprawiedliwiają wszystkie łajdactwa. Jak w amoku opowiadają bzdury, z których jedna wyklucza drugą: w Gazie nie ma głodu, są świeże bułeczki (na dowód – zdjęcia), świeże bułeczki zabiera Hamas i to on głodzi ludzi, Hamas zburzył całą Gazę, zdjęcia zabitych i głodnych są dziełem AI, zresztą zabici to terroryści, czyli terrorystów zabija AI. Błazeńska tuba izraelskiej propagandy – intelektualiści, eseiści, filozofowie, obnażyli swą moralną i intelektualną mizerię.

We Francji rej wodzą: Raphaël Enthoven, eseista i animator telewizyjny („W Gazie nie ma ŻADNEGO dziennikarza. Są jedynie zabójcy, bojownicy, porywacze zakładników z kartą prasową”. „W Gazie nie ma głodu”). Alain Finkielkraut, eseista („Bez względu na to, co myślimy o izraelskiej ripoście, słowo ludobójstwo jest podłe. Pozwala zestawić Żydów z nazistami, odbiera im przywilej ofiary i sprowadza ich do roli katów”). Bernard-Henri Lévy, eseista uważany przez dziennikarzy za filozofa („W GHF [Gaza Humanitarian Foundation] wojsko nie zabija ludzi. Hamas każe ludziom robić zamieszanie, gdy dochodzi do zamieszania, wojsko strzela w niebo”).

Jak to możliwe?

Powstaje pytanie. Co doprowadziło do podobnej ruiny mózgów ludzi wyszkolonych do myślenia? Co doprowadziło do podobnej abdykacji moralnej? Niektórzy sądzą, że przyzwolenie na zbrodnie w Gazie wypływa z poczucia winy Zachodu wobec Żydów. Może po części, ale nie całkowicie. Może na początku, ale nie teraz. Nie można podobnej hekatomby, podobnego morza cierpień i poniżeń wytłumaczyć pobłażliwością. Zagłada Żydów jako usprawiedliwienie innej zagłady to monstrualne podeptanie pamięci pomordowanych. Zezwolenie na to jest prawdziwym antysemickim sabotażem. Przecież zbrodnia ludobójstwa położy się cieniem na historii Żydów na zawsze. Czy tzw. filosemici nie widzą, że ich milczenie pogrąża tych, których kochają? Czy nie rozumieją, że pamięć zamordowanych i honor żywych ratują zmarginalizowani żydowscy aktywiści w Izraelu i na świecie obnażający ludobójczą politykę Netanjahu & Co.?

Człowiek wstrząśnięty apokalipsą w Gazie nie pozwoli sobie na pobłażliwość i przyzwolenie. W przyzwoleniu Zachodu jest coś głębszego, solidnie zakorzenionego w głowach, coś, co pomimo najkoszmarniejszych zbrodni, pozwala wyrazić na nie zgodę. Polityczny i moralny paraliż Europy wobec hekatomby w Gazie wypływa z mocno zakotwiczonego rasizmu, który stał się naszym chlebem powszednim. Zaskorupiałe uprzedzenia, resentymenty i irracjonalny wstręt do innego zaciemniają mózgi, nie pozwalają czuć i myśleć. Są częścią składową mentalności kolonialnej, która pozwoliła „tępić całe to bydło” w Kongu i w Afryce południowej, która pozwoliła mordować tubylców Ameryki, ludy Oceanii i Arabów w Algierii.

Stary, kolonialny rasizm

Poczucie wyższości, przekonanie o naszej doskonałości, o tym, że jesteśmy diamentami wśród ludzkiego popiołu, ciągle w nas pokutuje, wszczepione od wieków przez różne Czarne Kodeksy, naukowe teorie o nierówności ludów, naukowo ustalane drabiny ras. Człowieczeństwo innych było i jest podawane w wątpliwość. Po dziś dzień opracowuje się rankingi narodów mądrych i głupich, przy czym mądrzy są w Europie, a głupcy na antypodach. Od stadionów po kuluary sejmu opowiadamy rasistowskie dowcipy, nie zdając sobie sprawy, że są rasistowskie. Jeśli pozwalamy na działania ludobójcze w Gazie, to dlatego że jesteśmy szczerze przekonani o niepełnym człowieczeństwie Arabów, o ich fundamentalnej niższości.

Ileż razy mogliśmy stwierdzić, że życie izraelskiego dziecka jest sto, dwieście, tysiąc razy więcej warte niż życie dziecka palestyńskiego. We Francji gmach Zgromadzenia Narodowego oświetlony został na pomarańczowo dla uczczenia zabitego rodzeństwa Bibas, zerwano natomiast sesję tegoż Zgromadzenia, gdy lewicowi posłowie pokazali zdjęcia zabitych palestyńskich dzieci. Bo my jesteśmy ludźmi, a oni bydłem. Gorzej, są jak muchy i pchły, które zgnieść można jednym palcem. Tym i wyłącznie tym można wytłumaczyć naszą absolutną obojętność wobec cierpień Gazańczyków. W Gazie toczy się jedna z ludobójczych wojen kolonialnych, podczas których bez skrupułów można było tępić całe to bydło. Tak więc i dziś jedni tępią, a inni zezwalają.

Rzecz jasna – Zachód w czystej tradycji kolonialnej broni za pośrednictwem Izraela swoich interesów. Dla Europy Izrael jest, jak to przewidział Theodor Herzl, „przedmurzem odgradzającym ją od Azji, strażnikiem cywilizacji w walce z zalewem barbarzyństwa”. Tak to widziano w latach radosnego kolonializmu i tak to rozumiane jest dzisiaj. Misja cywilizacyjna jawiła się jako konieczność i usprawiedliwiała najgorsze masakry. Politycy – wywodzący się (przynajmniej we Francji) z mieszczaństwa, które dużo zawdzięcza kolonialnej eksploatacji ziemi i ludzi, konserwatywni i antymuzułmańscy – bronią przy okazji własnych układów, korzyści i karier. Własnych układów, korzyści i karier bronią również tzw. luminarze kultury i autorytety moralne. Niemniej podstawą ułatwiającą im zadanie jest rasizm, tak mocno zakorzeniony, że stał się czymś naturalnym.

Kiedyś, po latach, jakiś nowy Conrad napisze może nowe Jądro ciemności, które analizowane będzie w szkołach. Bez zrozumienia i bez echa.

Udostępnij:
Zofia Kozimor
Zofia Kozimor

Zofia Kozimor jest historyczką zajmującą się rdzenną ludnością Ameryki Północnej, autorką książki Taniec życia i pieśń śmierci: Historia Apaczów Cochise’a i Geronima (2023), a także tłumaczką na język polski prozy laureata literackiej Nagrody Nobla Jean-Marie Gustave’a Le Clézio. Mieszka we Francji.

Artykuły: 2
Przejdź do treści