To Izrael popełnia zbrodnie, o które oskarża Palestyńczyków
To Izrael stosuje metody prawdziwie terrorystyczne, terroryzm państwowy par excellence – wobec utrzymywanej pod okupacją populacji Palestyńczyków, ale też wobec i na terenie innych państw, stricte terrorystycznymi metodami „likwidując” wrogów prawdziwych i urojonych, od palestyńskich przywódców politycznych, czy nawet intelektualistów przebywających na emigracji, po irańskich naukowców. To siły zbrojne Izraela używają cywilów, nawet dzieci, jako żywych tarcz.
Artykuły publikowane w dziale OPINIE wyrażają poglądy ich autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji.
W sobotę 8 czerwca 2024 r. wojsko izraelskie, wspierane wywiadowczo i logistycznie przez Amerykanów i Brytyjczyków, dokonało jednej z największych masakr w toku prowadzonej od października kampanii zagłady Gazy. W ataku na Nusejrat w samym środku Strefy Gazy, celem odbicia czworga izraelskich zakładników Hamasu, Izraelczycy wymordowali 274 Palestyńczyków, raniąc setki kolejnych. Wiele tu znamion charakterystycznych dla zachowania Izraela. Masakrę przeprowadzono tak, by zmaksymalizować liczbę ofiar cywilnych po stronie palestyńskiej i wywołać wśród nich panikę i przerażenie (zbombardowano z powietrza pełen ludzi targ). Użyto innych zakazanych przez prawo międzynarodowe metod – np. niektóre świadectwa sugerują, że atak przeprowadzono częściowo w kamuflażu organizacji humanitarnej. Setki zabitych cywilów i śmierć trzech izraelskich zakładników w zamian za odbicie czterech osób jako normalny dla Izraela rachunek zysków i strat. A na koniec rozpowszechniane po wszystkim fake news fałszujące obraz tego, co się wydarzyło.
Zatrzymajmy się przy tych ostatnich, przy fake news – przy jednym konkretnym przykładzie. Masowo powielaną „informacją”, którą na pewno będziemy spotykać w komentarzach na Facebooku i Twitterze, pardon X, jeszcze za rok, stała się natychmiast ta, że zakładników (lub tylko jedną z nich – w tym miejscu relacje się różniły) uwolniono jakoby z domu dziennikarza Al-Dżaziry.
Wojna z Al Dżazirą
Izrael od dawna jest z katarską telewizją na wojennej ścieżce. Ponieważ w Gazie, w stałym biurze, które tam prowadzi, zatrudnia ona po prostu miejscowych, palestyńskich dziennikarzy, blokada wstępu do Strefy Gazy, jaką Izrael postawił na drodze wszystkich innych światowych mediów, nie miała jak odciąć stamtąd katarskiego giganta. Dziennikarze raportujący do Ad-Dauhy nie potrzebowali do Gazy wjeżdżać, bo cały czas tam byli. Al-Dżazira uniemożliwiła więc Izraelowi objęcie tego, co się dzieje w Gazie, blokadą informacyjną tak szczelną, o jakiej marzono w gabinetach Netanjahu et consortes. Wśród najnowszych epizodów wojny Tel Awiwu z Al-Dżazirą jest oczywiście wydany kilka tygodni temu zakaz prowadzenia przez nią jakichkolwiek operacji na terytorium Izraela.
Izraelowi (i jego sojusznikom) zależy więc na oczernianiu Al-Dżaziry i niszczeniu jej reputacji, w nadziei, że przełoży się to na spadek zaufania do tego wszystkiego, czego dzięki katarskiemu potentatowi świat się wciąż z Gazy dowiaduje. Stąd kariera „informacji”, że jedną lub kilka osób przetrzymywał dziennikarz Al-Dżaziry, jednocześnie aktywny członek Hamasu. Tworzy to wrażenie, że Al-Dżazira jest „powiązana z Hamasem”; jej ludzie „są w Hamasie”.
Tylko, że Abdallah Al-Dżamal (znany też pod pisownią Aljamal; zginął w czasie ataku), jak wielu dzisiaj w zawodzie dziennikarza, był freelancerem. Nigdy nie był zatrudniony przez Al-Dżazirę; w 2019 r. opublikował jeden artykuł na jej stronie internetowej. Jeżeli to czyni go „dziennikarzem Al-Dżaziry”, to ja jestem dziennikarzem kulturalnym TVP, bo dawno temu zrobiłem dla niej z kumplem, ad hoc, jeden materiał o znajomym muzyku. Przy czym warto może zaznaczyć na marginesie, że trudno się tak całkiem dziwić, że w sytuacji, kiedy izraelska armia wymordowała już co najmniej co siódmego dziennikarza w Gazie (a w liczbach bezwzględnych więcej, niż zginęło w czasie całej II wojny światowej, we wszystkich jej teatrach), któryś z nich zdecydował się dołączyć do organizacji stawiającej obecnie Izraelowi zbrojny opór.
Odwracanie wektora
Izraelska insynuacja sugerująca, że Al-Dżazira zatrudnia bojowników Hamasu, oprócz tego, że jest częścią wojny z tą konkretną telewizją, wpisuje się także w inną dyskursywną strategię od lat stosowaną przez izraelską propagandę. Jest nią systematyczne oskarżanie Palestyńczyków o to, co tak naprawdę Palestyńczykom robią Izraelczycy – ich państwo, ich armia, ich instytucje.
Izrael oskarżył największe światowe medium niestrudzenie dokumentujące jego zbrodnie na Palestyńczykach de facto o współudział w zbrodniach wojennych popełnionych przez Hamas (porwanie cywilów i trzymanie ich jako zakładników). Tymczasem to właśnie izraelskie media można zasadnie oskarżać o aktywny współudział w zbrodniach Państwa Izrael. Gorliwie dehumanizują one Palestyńczyków, nazywając ich terrorystami, porównując ich do zwierząt i robactwa, publikując upokarzające ich nagrania i fotografie, itd. Powtarzają propagandowe kłamstwa władz Izraela o tym, że wśród ofiar w Gazie nie ma cywilów, że wszyscy są z Hamasu. Powtarzają, że w Gazie w ogóle nikogo nie należy traktować jako cywilów, wszyscy są w Hamasie albo go popierają, co jest bez różnicy. Nawołują do mordowania, do kontynuowania rzezi, do głodzenia cywilnej populacji. Zaprzeczają, że takie głodzenie ma miejsce. Gloryfikują izraelskie wojsko i jego “heroizm” w Gazie. Nie pokazują cierpienia Palestyńczyków.
Nie jest to tylko opinia poszczególnych krytycznych obserwatorów izraelskich mediów, nawet jeśli są to tak wybitni intelektualiści jak niezrównany dziennikarz i publicysta dziennika „Haaretz” Gideon Levy. Teza o aktywnym współudziale mediów i ich personelu stanowi nawet część dowodu budowanego przez prawników Republiki Południowej Afryki oskarżającej Izrael o ludobójstwo przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. Wiele z fałszywych informacji, które posłużyły za legitymizację krwawego odwetu na gazańczykach za operację Hamasu z 7 października 2023, narodziło się po części w newsroomach izraelskich mediów, w głowach ich „dziennikarzy”, z ich bezkrytycznego powtarzania propagandowych komunikatów podawanych przez wojsko, rząd i rasistowskich „aktywistów” antypalestyńskich. Choćby te o czterdzieściorgu małych dzieci, którym bojownicy Hamasu mieli jakoby poobcinać głowy czy o legendarnych masowych gwałtach, na które Izrael nie przedstawił nigdy żadnych dowodów – i nie znalazła ich też specjalna komisja powołana przez ONZ.
Izrael notorycznie i niestrudzenie oskarża Palestyńczyków o zbrodnie, których to właśnie Izraelczycy dokonują na Palestyńczykach. To Izrael, nie Hamas, z premedytacją zabija dzieci. Świadczy o tym ich 40-procentowy udział w liczbie ofiar przeprowadzanej obecnie rzezi Gazy (z tych, które już policzono, bo Save the Children International szacuje, że co najmniej 20 tys. dzieci zaginęło) czy systematyczne ostrzeliwanie szkół i przedszkoli. Izrael znajduje się na “liście hańby” państw stosujących wojenną przemoc wobec dzieci. To Izrael stosuje metody prawdziwie terrorystyczne, terroryzm państwowy par excellence – wobec utrzymywanej pod okupacją populacji Palestyńczyków, ale też wobec i na terenie innych państw, stricte terrorystycznymi metodami „likwidując” wrogów prawdziwych i urojonych, od palestyńskich przywódców politycznych, czy nawet intelektualistów przebywających na emigracji, po irańskich naukowców.
To nie w Gazie każdy jest w Hamasie, ergo jest winny z założenia, tylko w Izraelu prawie każdy dorosły był albo jest w wojsku, a więc uczestniczył w ten czy inny sposób w zbrodniach tego wojska, wojennych i przeciwko ludzkości. Służba wojskowa jest w Izraelu obowiązkowa dla mężczyzn i kobiet, trwa nawet trzy lata, które mogą być rozłożone na raty, a po jej odbyciu tysiące rezerwistów są mobilizowane jeszcze dodatkowo w późniejszych latach życia. W rezultacie – biorąc pod uwagę częstotliwość, z jaką Izrael rozpętuje wojny – trudno poza mniejszością ortodoksyjnych Żydów, którym jeszcze udaje się unikać poboru, o dorosłego Izraelczyka, który nie miałby w którejś z tych wojen i popełnianych w nich zbrodniach jakiegoś udziału. A główne zadania tego wojska w okresach pomiędzy wojnami to podtrzymywanie dwóch kolosalnych, niekończących się zbrodni: nielegalnej okupacji i reżimu apartheidu.
To siły zbrojne Izraela, nie Hamas, używają palestyńskich cywilów, nawet dzieci, jako żywych tarcz (gdyby tak nie było, problem nie trafiłby do izraelskiego Sądu Najwyższego, a trafił). To Izrael używa również – od początku swego istnienia używał – własnej ludności cywilnej jako żywych tarcz pozwalających posuwać do przodu kolonialny projekt syjonizmu. Hamas walczy spomiędzy cywilnych lokalizacji, bo Palestyńczycy w Gazie zostali ściśnięci w liczbie grubo ponad dwóch milionów ludzi na jednym z najgęściej zaludnionych skrawków lądu na Ziemi. Nie ma tam nie-cywilnych obszarów, choćby dlatego, że Palestyńczycy, od dziesięcioleci pozbawiani przez Izrael możliwości realizacji swojego prawa do samostanowienia, nie mogą mieć obszarów wojskowych, bo nie mając państwa, nie mogą mieć wojska. Działanie metodami miejskiej partyzantki w warunkach narzuconych przemocą okupanta to zupełnie co innego niż posługiwanie się żywymi tarczami – zbrodnia wojenna, która ma swoją prawną definicję.
Każdy sądzi
„Każdy sądzi według siebie”. Ludzie podli projektują na innych własną podłość, bo nie wierzą, że można inaczej. Izraelskie społeczeństwo, izraelskie wojsko, izraelskie media, izraelski rząd – one wszystkie projektują nienawiść napędzającą je same, własną podłość, własne zbrodnie, na swoje ofiary. Na tych, którym wyrządzają dokładnie to, o co ich posądzają. Co jednak, jeśli jest nawet jeszcze gorzej? Jeżeli nie jest to tylko błąd poznawczy – a więc błąd w ocenie rzeczywistości – popełniany przez społeczeństwo tak głęboko zdemoralizowane własnymi zbrodniami, od dekad uchodzącymi bez kary, że zapomniało, że można po prostu nie być żądnym krwi, amoralnym zombie? Co, jeśli nie są to nawet cyniczne kłamstwa wygłaszane po prostu w złej wierze, tylko coś jeszcze gorszego?
Byłoby to już wystarczająco przerażające, a jednak izraelskie społeczeństwo sprawia poprzez swoje instytucje wrażenie, jakby zaszło w zbiorowym obłędzie jeszcze dalej. Już nie tylko posądza Palestyńczyków, o to, co samo im historycznie uczyniło i wciąż czyni na bieżąco, w praktyce usilnego kolektywnego wypierania rzeczywistości i projektowania na nich własnych złych intencji. Już nie tylko z pełną świadomością fałszywie ich oskarża, wiedząc, że to są kłamstwa. Całkiem prawdopodobnie odgrywa obecnie zupełnie cyniczny spektakl, w ramach którego udaje, że posądza, podczas gdy tak naprawdę uprawia perwersyjną formę wyznania. „Posądzając” i „oskarżając”, izraelskie społeczeństwo pokrętnie wyznaje, o czym samo marzy, jakie krzywdy pragnie Palestyńczykom wyrządzić i już się za to zabiera.
Perwersyjne wyznania
7 października Izraelczycy, dla światowej publiczności, wymyślili rzekome mordowanie przez Hamas dziesiątek izraelskich dzieci, nawet niemowląt. Bo sami tak bardzo pragnęli mordować dzieci – nawet niemowlęta – palestyńskie. Wymyślili obcinanie przez Hamas izraelskim dzieciom głów, wymyślili palenie przez Hamas izraelskich dzieci w ogniu. Bo to właśnie pragnęli zrobić dzieciom palestyńskim. I wreszcie robią. Nigdy nie zapomnę obrazów zrozpaczonego mężczyzny biegnącego przez płonący, zbombardowany w maju przez Izrael pociskami o masie tony, obóz namiotowy w Rafah na południu Strefy Gazy. Mężczyzny biegnącego z ciałkiem dziecka niesionym w wyciągniętych do przodu rękach – ciałkiem zwęglonym, ciałkiem bez głowy.
7 października Izraelczycy wymyślili, że bojownicy Hamasu masowo gwałcili izraelskie kobiety, co miało być jedną z ich „metod prowadzenia wojny”. Do dzisiaj Izrael nie przedstawił ONZ żadnych dowodów, a powołana przez ONZ specjalna komisja własnymi środkami też dowodów nie znalazła, bo wymuszone torturami (w Izraelu tortury są legalne) wyznania schwytanych bojowników Hamasu nie są żadnym dowodem. Izraelczycy tak naprawdę nie mówili bowiem, co się stało, tylko wyznawali, w perwersyjnie pokrętny sposób, co pragną zrobić Palestyńczykom. I co im niemal natychmiast robić zaczęli. Wspomniana komisja ONZ (na tych łamach jej raport omawiała Natalia Pitala) znalazła cały szereg dowodów stosowania przemocy seksualnej przez siły zbrojne Izraela, wobec pojmanych Palestyńczyków. Na tyle systematycznego, oraz na tyle otwarcie dokumentowanego przez samych sprawców za pośrednictwem ich kont w mediach społecznościowych, że zdaniem komisji albo za szerokim przyzwoleniem, albo na rozkaz dowódców. Nawet „The New York Times” opisał stosowanie seksualnych tortur – zgwałcenia przy użyciu metalowego pręta – jako formę wymuszania zeznań w izraelskim ośrodku detencyjnym. Ergo, to Izrael stosuje przemoc seksualną jako systematyczną metodę prowadzenia wojny.
7 października Izrael porównał operację Hamasu i stowarzyszonych organizacji – krwawy, ale wcale nie niezrozumiały akt oporu przeciwko bezwzględnej i bezprawnej kolonialnej okupacji ciągnącej się już ponad pół wieku – do pogromów i Holokaustu. Nie dlatego, żeby to naprawdę był “pogrom Żydów” czy “drugi Holokaust” (bo nie był). Nie dlatego nawet, żeby w Izraelu naprawdę wierzyli, że to był “drugi Holokaust”. Dlatego, że Izrael marzył – wyczekiwał okazji, wymówki, pretekstu – by coś takiego właśnie zgotować Palestyńczykom. By urządzić im w Gazie zagładę w iście hitlerowskim stylu.